SZCZERE wyznanie przyjaciela Kaczyńskiego: Kochałem pana Bogusława

2016-02-06 3:00

Już jako mały chłopiec pragnął zostać artystą. Marzenie Witolda Matulki (50 l.) spełniło się, gdy na jego drodze stanął zmarły przed dwoma tygodniami Bogusław Kaczyński (+74 l.). W 1995 roku ten słynny znawca opery dał mu rolę w spektaklu warszawskiego Teatru Roma "Baron Cygański". Po kilku latach panowie zaczęli być sobie coraz bliżsi. Przyjaźnili się, zwierzali ze skrytych tajemnic. - Kochałem pana Bogusława - mówi "Super Expressowi" artysta. - Zaczyna mi go brakować.

Witold urodził się w Warszawie, ale mając 3 lata wyjechał z rodzicami do Głubczyc, małego miasta na Opolszczyźnie.

- Ale zawsze chciałem wrócić do stolicy. Od najmłodszych lat marzyłem bowiem o tym, żeby śpiewać. Wymusiłem na rodzicach, żeby zaprowadzili mnie do szkoły muzycznej - mówi "Super Expressowi" tenor. Trafił do klasy skrzypiec. Początkowo chciał zostać artystą popowym. Ale zmienił zdanie. Zaczął studia na Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Na pierwszym roku wciąż nie był przekonany do śpiewania operowego, jednak szybko się to zmieniło głównie za sprawą Bogusława Kaczyńskiego.

- Kiedy kończyłem studia, okazało się, że niezwykła postać, jaką był Bogusław Kaczyński, zostaje dyrektorem Teatru Muzycznego Roma. Oszalałem. Pojechałem na przesłuchania - z nostalgią wspomina Witold. - On zaraził mnie miłością do tej muzyki.

Znany dziś tenor został wybrany z 300 castingowanych śpiewaków i dostał pierwszą w swoim życiu rolę w spektaklu "Baron Cygański". To był koniec 1994 roku.

Początek przyjaźni

Matulka był niezwykle wdzięczny swemu mistrzowi za tak wspaniałomyślną szansę. Nie przypuszczał jednak, że niewielka rola to tylko początek ich niezwykłej zażyłości.

Przyjaźnić na dobre zaczęli się w 2007 roku, gdy Kaczyński doznał udaru mózgu. Miał sparaliżowaną prawą część ciała i problemy z mówieniem.

- Pan Bogusław potrzebował pomocy, a ja mu nigdy niczego nie mogłem odmówić. Ta przyjaźń zaczęła robić się bardziej serdeczna, coraz bardziej oddana. Pomagałem w czym tylko mogłem, robiłem to, o co mnie tylko poprosił, a były tego nieprawdopodobne ilości. Myślę, że mimo woli było coraz cudowniej i coraz cudowniej - rozpływa się Witold. - Aż pewnego dnia zaprosił mnie do swojego pięknego apartamentu w Konstancinie. Zapałaliśmy tam do siebie ogromną serdecznością.

Spotkania przy kominku

Panowie mieli wspólne zainteresowania i mogli spędzać ze sobą czas bez końca.

- W pewnym momencie potrafiliśmy spędzać tam każdy weekend. Tam było cudownie. W tym niezwykłym apartamencie przesiadywaliśmy całe dnie. Przy rozpalonym kominku opowiadaliśmy sobie o swoich problemach. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Wspólnie gotowaliśmy. - zawiesza głos Matulka. - To są fantastyczne wspomnienia.

Kaczyński i Matulka prócz opery mieli inną wspólną pasję.

- To były kwiaty. Ja uwielbiam kwiaty, roślinność. Fascynuje mnie ona i mam wiele książek o tej tematyce. Pan Bogusław też kochał kwiaty. Cały jego apartament w Konstancinie był w doniczkowych kwiatach. A latem na balkonie wisiały piękne pelargonie. Kiedyś dostałem od niego kaktusa, którego mam do dziś. Z niecierpliwością czekam aż zakwitnie - zdradza.

Mimo ogromnej przyjaźni Matulka nigdy nie odważył się powiedzieć do Kaczyńskiego po imieniu.

- Pewnego dnia przy lampce wina pan Bogusław zaproponował przejście na "ty", bo w końcu spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. Odmówiłem. Z szacunku nie mogłem tego zrobić - wyjaśnia.

Smutna wiadomość

Wiadomość o śmierci to był cios w serce Witolda.

- Mieliśmy się zobaczyć w piątek. Niestety, w czwartek zmarł. Dzwoniłem do niego, by ustalić godzinę naszego spotkania. Nie odbierał telefonu. Martwiłem się. Dostałem telefon zwrotny po jakimś czasie. Zadzwoniła do mnie jego pracownica ze smutną wiadomością, że pan Bogusław nie żyje. Nadal nie mogę w to uwierzyć. Nie będzie już rozmów przez telefon i weekendów spędzonych przy kominku - mówi ze smutkiem.

Jak sobie teraz radzi?

- Staram się uciekać w pracę. Nawet w dniu pogrzebu miałem generalną próbę, na której musiałem być. Zaraz po pogrzebie szybko pędziłem do teatru w Lublinie. Teraz mam kilka wolnych dni, dlatego ponownie byłem na cmentarzu. Brakuje mi pana Bogusława. Już nigdy więcej nie porozmawiamy. Kochałem go jak ojca i swojego mentora - kończy.

Zobacz: Bogusław Kaczyński miał żonę! Oto ona

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki