Krystyna Podleska: Tata zdziwił się, że mam ładne piersi

2010-09-22 18:00

Kiedy skończyła pierwszy film, było jej przykro, że nikt jej nie zauważył. A potem przyszedł kultowy "Miś" i brawurowa kreacja dziewczyny prezesa Ryśka Ochódzkiego. Tylko "Super Expressowi" Krystyna Podleska (62 l.) opowiada, jak rola u boku Stanisława Tyma (73 l.) zmieniła życie.

Pisarz Stanisław Dygat (+64 l.) polecił mnie reżyserowi Stanisławowi Lenartowiczowi (89 l.). On poszukiwał aktorki, która mówiła po polsku i angielsku. W "Za rok, za dzień, za chwilę" zagrałam skrzypaczkę. Pamiętam, zdjęcia się skończyły, a mnie było strasznie przykro, bo w Polsce nikt mojej roli nie zauważył! Nie ukrywam, że liczyłam, że posypią się propozycje.

Miałam wracać do Anglii... I nagle ktoś z ekipy mówi mi, że dzwonili z produkcji od Zanussiego, że chciałby mnie widzieć w swoim filmie. Myślałam, że to żart, więc rzuciłam na odczepnego: - O tak, i z Hollywood też dzwonili. Ale to nie był żart. Krzysztof Zanussi (71 l.) rzeczywiście chciał się spotkać. Zanim jednak pojechałam do niego, dostałam od kolegów kilka rad: "Tylko, żebyś nie powiedziała przy Zanussim nawet raz d..., bo nie dostaniesz roli. To strasznie kulturalny człowiek". Przyznam się, że bardzo pilnowałam się, bo w Polsce świetnie nauczyłam się rzucać mięsem, jednak dostałam rolę u Zanussiego i zagrałam w jego "Kontrakcie", a potem... przyszedł film "Miś".

Napisałam o nim w liście do rodziców, że gram ze Stanisławem Tymem (73 l.) i że to miły człowiek. No i to,  że część moich scen kręcona jest w łóżku. Mama czyta tacie ten list, a tato pyta: "Jak to Urszulko, czy ona gra chorą?". Do dziś nie wiem, czy tato tak żartował, czy naprawdę tak myślał. Ale rodzice byli OK. Wspierali mnie, byli ze mnie dumni. Tatuś oglądał wszystkie moje filmy, nawet te, gdzie gram z gołymi piersiami. Kiedyś, po śmierci taty, przyjechał do nas jego kolega. Poszliśmy na kolację, a on mi mówi, że po jednym z filmów tato mu powiedział: - Wiesz co Sławeczku, nie wiedziałem, że moja córka ma takie ładne piersi. Rola w "Misiu" była przekleństwem? Zgrzeszyłabym, gdybym tak powiedziała, bo to kultowy film. Do dziś dostaję tyle wyrazów sympatii, np. w urzędach jestem bardzo dobrze traktowana.

Ale oczywiście jest mi smutno, że wciąż myślą o mnie "Krysia z Misia". A miałam dobry początek... Trafiłam do teatrów na West End w Londynie. Ale potem zaczęłam dzielić życie między Anglię i Polskę. Nie wiem, może to spowodowało, że nigdzie tak naprawdę nie odniosłam wielkiego sukcesu?  A może...? Biorę pod uwag brak talentu. Może wcale nie jestem wielką aktorką?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki