Znają się prawie 40 lat, ale Rusin i Kraśko nie od razu zostali przyjaciółmi. Co ich połączyło?

2019-10-18 7:12

Zgrany duet tworzą nie tylko na ekranie. Przyjaźń KINGI RUSIN i PIOTRA KRAŚKO trwa od wielu lat i przeszła niejedną próbę. Prowadzący dzień Dobry TVN zdradzili nam, co jest ich siłą, jak wspólna praca wpłynęła na ich relację i od czego wszystko się zaczęło...

Rusin i Kraśko w Dzień Dobry TVN

i

Autor: Agencja TVN/x-news

- Rzadko w polskiej telewizji zdarzają się duety, które przyjaźnią się także prywatnie. Wasza zaczęła się jeszcze na długo zanim połączyła was telewizja.

Piotr: To prawda. Początków tej historii trzeba by szukać niemal 40 lat temu.

Kinga: Najpierw była po prostu piaskownica. Połączyła nas rywalizacja, a mówiąc poważnie, nasze szkoły ze sobą rywalizowały. Nie wiem czy pani zna specyfikę Warszawy, ale ja mieszkałam na Woli, a Piotrek mieszkał po drugiej strony ulicy, na Śródmieściu. Ci z Woli nie lubili tych ze Śródmieścia. Widywaliśmy się podczas różnego rodzaju imprez sportowych, szkolnych wydarzeń, ale tak naprawdę spotkaliśmy się i mogliśmy ze sobą w końcu normalnie porozmawiać w 1992 czy 1993 roku, kiedy telewizja publiczna postanowiła zmienić swoje oblicze i po prostu je odmłodzić, i to bardzo!

Piotr: Pomijając parę pokoleń! 

Kinga: A my byliśmy beneficjentami tego czasu. Zatrudniono, a tak naprawdę zaproszono na szkolenie, ludzi 20-letnich i my się także znaleźliśmy w tym gronie. Ja akurat wzięłam udział w konkursie na prezenterów muzycznych. Spotkaliśmy się na takich fantastycznych szkoleniach, na których byli także: Krzysztof Ibisz, Ewa Drzyzga, Artur Burchacki...

Piotr: Wykładowcą był Aleksander Bardini wspaniały człowiek, legendarna postać.

Kinga: To było coś niesamowitego. Czuliśmy się uprzywilejowani. Mieliśmy wrażenie, że naprawdę powierza nam się jakąś niesamowitą misję.

Piotr: Jak bardzo to było niezwykłe, może świadczyć fakt, że kiedyś przyszedł do nas do programu ówczesny prezes największej niemieckiej stacji telewizyjnej ZDF. Przychodzi, witam go, potem wita go nasz wydawca Artur Burchacki, wchodzi Kinga jako prowadząca. Prezes przywitał się z nami uprzejmie, po czym zapytał: „Dobrze, a kiedy przyjdą ludzie, którzy odpowiadają za program?”. Powiedzieliśmy, że to my, ale nie bardzo chciał nam wierzyć. Jemu nie mieściło się w głowie, że za program na żywo w największej wtedy stacji telewizyjnej odpowiadają ludzie, z których nikt nie ma więcej niż 23 lata! Dzisiaj to by było nie do pomyślenia.

Od tamtych dni minęło już wiele lat, ale widać, że między wami wciąż jest chemia!

Piotr: Chyba nikogo – poza swoją mamą – nie znam dłużej niż Kingi.

Kinga: Coś w tym jest! Ja też żadnego mężczyzny nie znam dłużej niż Piotrka!

Piotr: Przez te lata uzbierało się tyle niezwykłych historii, które się wydarzyły, że to jest rzeczywiście wyjątkowe.

Kinga: I zawodowych i prywatnych, ale najbardziej wzruszający moment, który utkwił mi w pamięci, miał miejsce, gdy Piotrek był korespondentem Telewizji Polskiej w Stanach Zjednoczonych. Wtedy była już duża rywalizacja między TVP a TVN. Kiedy miałam przyjechać do Nowego Jorku, żeby zrobić jakiś reportaż, pomyślałam sobie, że może fajnie będzie się z nim skontaktować. Zadzwoniłam, a Piotrek specjalnie przyjechał z Waszyngtonu do Nowego Jorku. Całą ekipę naszego programu odebrał z lotniska i zawiózł do hotelu, i to jakimś vanem. Aż dziw, że się wszyscy zmieścili. Sprawdził, czy mamy dobre pokoje. Zjedliśmy później śniadanie, i to w Ritzu! To pewnie kosztowało całą jego pensję! To było wzruszające. Operator, realizator, dźwiękowiec, oni wszyscy mówili mi szeptem: „On jest z TVP, to jest wróg”, ale tłumaczyłam im: „słuchajcie, on tak od serca”.

- Ale jak w każdej przyjaźni, kłótnie pewnie też się państwu zdarzają?

Piotr: Jest w tym pewien urok, kiedy masz ten komfort, że możesz się pokłócić z kimś, z kim pracujesz, ale nikt się nie obrazi i wiesz, że nie zepsuje to waszej relacji. Ale uważam, że to jest jednak fenomen, że znamy się z Kingą tyle lat, tyle ze sobą przeszliśmy, i jeśli coś jest nie tak, to my naprawdę sobie o tym powiemy. Czasem na antenie, czasem już po (śmiech).

Kinga: Piotrek generalnie nie się lubi kłócić, chyba że ze mną (śmiech). To nie byłoby chyba normalne, gdybyśmy zawsze byli zgodni. Mi wystarczy tylko popatrzeć, jakie Piotrek ma oczy i już wiem, co on chce powiedzieć. On wtedy nic nie musi mówić. Ja już wszystko wiem!

- Co w sobie lubicie najbardziej?

Piotr: Pasję życia! Są osoby, które dużo osiągnęły, ale uważają, że doszły już do takiego etapu, że nie muszą się dalej rozwijać, a już na pewno nie czegoś uczyć. Kinga robi to bez przerwy. Cały czas czyta, cały czas czegoś się uczy, fascynuje ją coś nowego, coś budzi w niej jakieś ogromne emocje. Cały czas z czymś się mierzy. Uważam, że to absolutnie wyjątkowe.

Kinga: Piotrek dla mnie jest z kolei niedoścignionym wzorem w czymś, co Amerykanie nazywają „social skills” - umiejętnościami społecznymi. Nie znam osoby, która potrafi w taki sposób jak Piotrek nawiązać kontakt w ludźmi i w ciągu 30 sekund zaskarbić sobie nie ich sympatię, ale miłość. No chyba że z góry kogoś nie znosi (śmiech)! Wtedy się odsuwa i nie wchodzi w żadną interakcję.

Piotr: Kiedyś mi powiedziałaś, że jak kogoś nie lubię, to pokazuję to jak mało kto.

Kinga: To prawda, to tak widać! Ale pracuję z Piotrem od wielu lat i muszę przyznać, że wspaniale rozumie pracę zespołową i myślę, że był fantastycznym szefem „Wiadomości”. Ilekroć spotykamy ludzi z jego dawnego zespołu, to widać, że są wzruszeni. Piotr potrafi sprawić, że każdy zaczyna w siebie wierzyć i nagle rosną mu skrzydła. Ja jestem miła, a czasami…

Piotr: … a czasami szczera (śmiech)!

Kinga: Nie, to nie tak, ale czasem, gdy człowiek przychodzi do pracy i ma jakieś problemy, jest czymś poruszony, nie potrafi się z tego szybko otrząsnąć. Ja muszę gdzieś pójść, zamknąć się… a Piotrek? On po prostu nie pokazuje złych emocji. A to jest wielka umiejętność. Podziwiam Cię za to.

Piotr: To przemiłe. Dziękuję.

Emisja w TV:
Dzień Dobry TVN
poniedziałek-niedziela 7.30 TVN

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki