Anna Popek otarła się o śmierć. Wypadek gwiazdy TVP [ZDJĘCIA]

2019-02-08 5:13

Anna Popek (51 l.) cudem uniknęła śmierci! Na autostradzie A1, doszło do poważnego wypadku z udziałem gwiazdy TVP. Prowadzone przez nią auto uderzyło w inny pojazd. Cała sytuacja wyglądała bardzo groźnie. – Wypadek mógł skończyć się śmiercią... kilkaset metrów hamowałam, żeby zatrzymać auto na poboczu, wybuchły wszystkie poduszki, w środku czuć było smród spalonych opon – opowiada nam gwiazda.

Anna Popek wyznaje: Byłam o krok od śmierci

i

Autor: red se

Anna Popek kilka dni temu odwiedziła Śląsk, gdzie m.in. promowała swoją książkę. W niedzielę wieczorem miała jednak dyżur w TVP. – O 16.00 powinnam już być w studio. Śpieszyłam się, żeby być odpowiednio wcześniej i... doszło do kolizji z innym samochodem, który jechał na równoległym pasie. Wszystko wyglądało naprawdę groźnie, wypadek mógł skończyć się śmiercią... Kilkaset metrów hamowałam, żeby zatrzymać auto na poboczu, wybuchły wszystkie poduszki, w środku czuć było smród spalonych opon i uczucie zupełnej bezwładności i niepewność, w którą stronę to wszystko się potoczy i czy dobrze się zakończy – opowiada nam Popek.

Sprawdź też: Takim autem jechała Anna Popek

Dziennikarka przyznała, że wszystkiemu winny był pośpiech. – Byłam trochę zmęczona, może nie koncentrowałam się tak, jak powinnam, do tego doszły zmęczenie i stres, żeby zdążyć do pracy. To wszystko wyglądało strasznie, o niczym nie powiedziałam rodzinie, moja mama jeszcze o niczym nie wie. Nie chciałam, żeby się denerwowała – dodaje.

Po wypadku pani Anna nie wzięła wolnego, chwilę później była już w pracy. – Jak człowiek ma do zrobienia robotę, to emocje przekłada na później. Miałam dyżur, następnego dnia rano prowadziłam program i dopiero po powrocie do domu to wszystko zaczęło schodzić. Byłam rozbita, snułam się po domu, przez dwa dni prawie nie byłam w stanie wyjść na zewnątrz. Myślałam o tych sekundach, które mogły sprawić, że bym się nie obudziła albo została kaleką – mówi.

Auto dziennikarki nadaje się do kasacji. Jej na szczęście nic się nie stało. – Ze mną jest już w porządku. Zregenerowałam siły, zaczęłam chodzić na siłownię, bo nie ma co odkładać życia na później...

Oświadczenie managera Anny Popek

Anna Popek wracając z biznesowego spotkania na śląsku, brała udział z bardzo niefortunnym i nieprzyjemnym w skutkach zdarzeniu. Na autostradzie A1, jej auto straciło przyczepność i uderzyło w inny pojazd. Na szczęście nic nikomu się nie stało ale konsekwencje zdarzenia emocjonalne oraz szkody jakie to spowodowało były ogromne. Wybuchły wszystkie poduszki powietrzne, w pojeździe urwało się koło prawej osi, auto sunęło jeszcze 400 metrów bezwładnie i na szczęście udało się je opanować na tyle iż wylądowało na pasie zieleni pomiędzy pasami ruchu. Samochód wrócił na lawecie do Warszawy, Anna po zdarzeniu pojechała na zaplanowane prowadzenie programu, szok i emocje spłynęły potem. Zdarzenie było dramatyczne i w perspektywie jej doświadczeń życiowych, bezprecedensowe. Fala hejtu jaka wylała się na nią kilka lat temu, która ma swoją kontynuację w dalszym ciągu – ostatnio podczas prywatnego spotkania, celebrowania prywatnej rocznicy, podeszła do niej nieznajoma osoba która z niedowierzaniem zapytała jak ona może tu przebywać, mając takie poglądy. Ta Pani młoda wiekiem, nie zna poglądów Anny, a jednak z tego typu zdarzeniami spotyka się często. Anna Popek, pracuje w telewizji publicznej od 20 lat. Pracowała z szefami z różnych opcji politycznych. Sama zawsze miała stałe poglądy. Po prostu wierzy w boga i jest przekonana iż patriotyzm jest wartością równą religii. Splot okoliczności, spowodował iż została dookreślona negatywnie, ale jej rola w wypełnianiu powinności dziennikarskiej się nie zmieniła. To zdarzenie stało się osia do przemyśleń, do strawienia samej siebie. Ból jaki wyrządzają ludzie bywa okrutny, ale ból gdy stracisz życie, jest nie do opisania, ponieważ Cię nie ma i nie jesteś w stanie opisać co czułaś. To zdarzenie pokazało jej jak ważne jest życie, jeszcze silniej. No i że warto mieć dobre opony, których tu zabrakło niestety - Tomasz Krupa, manager.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają