Piotr Głowacki o nowym serialu "Nieobecni": "Chcieliśmy, by to, co robimy, było ważne"

2021-01-16 10:51

Role wybitnych umysłów, takich jak profesor Bart z "Na dobre i na złe" to jego specjalność. Tym razem PIOTR GŁOWACKI wcielił się w błyskotliwego policjanta w nowym serialu kryminalnym "Nieobecni". Z tej okazji aktor zdradził nam, kto pomagał mu w pracy nad nową rolą, czego nauczyło go 5 lat w Leśnej Górze i co 40-tka zmienia w życiu mężczyzny.

Zaczynam nowy etap

i

Autor: Materiały prasowe Piotr Głowacki
Stulecie Winnych 3 sezon. Nowa rodzina Winnych w wyjątkowy sposób uczci pamięć zmarłej Broni. Andzia odkryje tajemnicę Stanisława - WIDEO

- Przyznał pan niedawno, że robi w swoim życiu bilans co 10 lat. Niedawno miał pan ku temu okazję, zdmuchując na torcie 40 świeczek. Jak ten ostatni bilans wypada?

- Dobrze! Jestem zachwycony tym, co mnie dotąd spotkało w życiu, a jednocześnie zaciekawiony tym, co przede mną. Te ostatnie 10 lat poświęciłem przede wszystkim budowie domu, w sensie dosłownym, ale też poprzez wbudowanie się w życie społeczne, znalezienie swojego miejsca i tworzenia go razem z osobą, z którą je dzielę, czyli moją żoną. Na świat przyszły też nasze dzieci, więc ta kolejna dekada będzie przede wszystkim etapem doprowadzania ich do samodzielności.

- Czy 40-tka coś zmienia w życiu mężczyzny?

- Na pewno będzie to czas, w którym będę się realizował najlepiej, jak potrafię. Myślę też o moich dzieciach, bo pierwszy okres ich życia to czas, kiedy są bardzo związane z mamą, ale z wiekiem, im bardziej się od niej uniezależniają, tym bardziej wchodzą w świat ojca. Teraz więc, prowadząc je przez życie, moim zadaniem będzie próbować odpowiadać na ich pytania i pomóc im stawać się coraz bardziej samodzielnymi. W szkole teatralnej tuż przed 40-tką również zakończyłem pewien etap, bo obroniłem doktorat. Teraz rozpoczynam kolejny, ponieważ po raz pierwszy wykładam główny przedmiot na I roku. Myślę więc, że zaczyna się w moim życiu, i zawodowym, i prywatnym, czas skupiony wokół budowania pewnej samosterowności, odpowiedzialności. Tak to na razie widzę, ale jestem dopiero u progu, więc mogę się mylić. Proszę mnie spytać za 10 lat (śmiech). Zapowiada się bardzo ciekawe 10-lecie.

- Spośród wielu ról ta, z którą widzowie obecnie utożsamiają pana najbardziej to postać profesora Barta z "Na dobre i na złe", którego gra pan już od ponad 5 lat. Czy aktor po takim czasie zaczyna się zżywać ze swoim bohaterem?

- W przypadku takich seriali jak "Na dobre i na złe", w których wchodzimy do rzeki opowieści. nie wiedząc, gdzie ona się kończy, dla mnie najciekawsze jest to, że, dostając scenariusz kolejnego odcinka, dowiaduję się czegoś nowego o swojej postaci. Myśląc o zżyciu się bardziej mogę mówić w kontekście ludzi, z którymi pracuję, choć faktem jest, że zżywamy się też z jakimiś atrybutem postaci, jej energią, albo na przykład kostiumem. Postać też jest dla mnie rodzajem kostiumu. Przychodząc na plan serialu i ubierając kostium Barta, dostaję zawsze pewien ładunek profesjonalnego spokoju, bo taki właśnie jest Bart. Mogę też obserwować, jak Bart się zmienia dzięki temu, że w tym samym czasie gram jakąś inną rolę, jaki to ma wpływ na mojego bohatera, bo jeśli moje ciało się zmienia, to jego też. To z kolei wpływa na scenarzystów, którzy, widząc u mnie te zmiany, zaczynają je uzasadniać w życiu Barta. Z mojego punktu widzenia to bardzo ciekawy dialog.

- 5 lat to prawie tyle, ile trwa edukacja na akademii medycznej. Czego po takim stażu w Leśnej Górze się pan nauczył?

- Wiem, że bardzo ważne jest nastawienie psychiczne do własnego stanu zdrowia, że bardzo ważny jest spokój i poznanie siebie. A to dlatego, że większość chorób jest związanych ze stresem, w sposób pośredni lub bezpośredni. Mówię również o takich sytuacjach jak złamania czy inne wypadki. Rada profesora Barta jest więc taka, że aby uniknąć wizyty u ortopedy czy chirurga, trzeba się bardziej na sobie skupić, słuchać siebie (śmiech).

- Okazją do pogłębienia wiedzy stała się też pewnie pana rola w nowym serialu "Nieobecni", gdzie gra pan policjanta z zespołem Aspergera. W jaki sposób przygotowywał się pan do tej roli?

- Na temat tego zaburzenia miałem już wcześniej pewną wiedzę, ale powiedziałbym że, była ona bardzo ogólna. Przeszukując sieć, często można natknąć się na informacje, kto spośród znanych osób miał lub ma zespół Aspergera. Jest spore prawdopodobieństwo, że Einstein był w spektrum, podobnie jak wielu innych, którzy zasłynęli swoim geniuszem. Dziś coraz więcej osób przyznaje, że jest w spektrum i opowiada o tym. Jest to jednak zaburzenie dość niedawno rozpoznane i nadal za rzadko albo też za późno diagnozowane, nie tylko w Polsce. Przygotowując się do roli, zacząłem więc od książek na ten temat, ale też zasięgałem porad grupy, która skupia osoby z zespołem Aspergera, którzy byli na tyle otwarci, że zarówno w trakcie moich przygotowań, jak i przez cały czas trwania zdjęć odpowiadali na każde moje pytanie.

- Serial powstał we współpracy z Fundacją ITAKA, by przy okazji historii kryminalnej zwrócić uwagą na ważny, realny problem…

- Na problem zaginięć. Być może ze względu na czas, w którym powstawał, bo zdjęcia kręciliśmy już w czasie pandemii, wszystkie tematy działały na nas mocniej, poczucie zagrożenia stało się elementem, który pobudzał nas do intensywniejszego zastanowienia. Serial to kryminał z elementami obyczajowymi, ale te szczególne warunki pozwoliły nam uświadomić sobie, że chcemy, by to, co robimy, było ważne. Chcieliśmy zaprosić widzów do telewizyjnej formy, ale jednocześnie zwrócić uwagę na to, co jest na prawdę istotne, co ma swoje konsekwencje, a wielu osobom może zmienić życie. Być może widzowie zadadzą sobie pytania: może można tym ludziom jakoś pomóc? A może coś podobnego mogłoby przytrafić się także mi?

- Czego widzowie mogą się po serialu "Nieobecni" spodziewać?

- To co nas, twórców, interesowało, to by w toku akcji zadawać sobie kolejne coraz istotniejsze pytania, i mam nadzieję, że to się uda, że z odcinka na odcinek będą pojawiać się nowe, i nie tylko natury kryminalnej. Oczywiście zadbaliśmy o zagadkę kryminalną, która jest w centrum tej opowieści, ale chcieliśmy też, żeby wokół niej były oplecione pytania o nasze życie. Choćby dotyczące samego tytułu. Kim są ci „nieobecni"? To są też pytania o poszukiwania, nie tylko innych, ale i siebie. Gdzie są granice tych poszukiwań? Po co kogoś szukamy? Na ile ktoś mógł chcieć od nas odejść? Na ile ma do tego prawo? Czy możemy być samotni będąc z kimś? To, co jest dla mnie w tym serialu bazowe, a co łączy wszystkie dzieła teatralne czy filmowe, to opowieść o tym, że możliwe jest spotkanie. To są proste rzeczy, ale myślę, że w tym trudnych okolicznościach, w których się wszyscy teraz znaleźliśmy, warto nie przegapić tego czasu i nawet w rzeczach, które wydają się błahe, dołożyć trochę więcej starań. Wykorzystać okazję, by zadać sobie te pytania, bo one nie czynią nas smutniejszymi, przeciwnie dają nam szansę lepiej przejść przez życie, zwłaszcza przez tak wydawałoby się trudne okresy jak teraz.

Emisja w TV:

Na dobre i na złe

środa 20.55 TVP 2

Nieobecni

środa 21.30 TVN

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki