Kayah: Szaman wyleczył mnie z białaczki. ZDRADZA SZCZEGÓŁY

2018-10-16 10:00

To było dla niej jak wyrok śmierci. Gdy Kayah (51 l.) usłyszała, że może być chora na białaczkę, która nie kwalifikuje się do przeszczepu, załamała się. Zmobilizowana przez bliskich szukała jednak alternatywnych metod leczenia. Trafiła wtedy do szamana z Senegalu.

Kayah

i

Autor: Mieszko Piętka

Kilkanaście lat temu Kayah usłyszała od lekarzy, że może mieć białaczkę i niedługo umrzeć. Ta wiadomość nią wstrząsnęła.

- Podejrzewano u mnie ten typ choroby, który nie nadaje się do przeszczepu. To było 13 lat temu, Roch już chodził do szkoły. Tak bardzo cierpiałam, że nie mogłam patrzeć na kwiaty w doniczkach, bo myślałam: dlaczego one rosną, rozkwitają, a ja mam umrzeć? - opowiedziała Kayah w "Urodzie życia".

Badania potwierdzały, że jest naprawdę źle.

- Zrobiono mi specjalistyczne badania. Wczesne wyniki nie dawały nadziei. Ale oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie próbowała metod niekonwencjonalnych. Ktoś namówił mnie na kontakt z szeptuchą, ktoś inny zawiózł do Senegalu, do szamana… Nie umiem powiedzieć, co się stało. W każdym razie nie umarłam. Po kilku miesiącach wyniki krwi się poprawiły - wspomina Kayah z wielką ulgą.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki