- Donald Tusk spotkał się z premier Litwy, aby omówić ważne kwestie regionalne i współpracę obronną.
- W trakcie spotkania doszło do nieoczekiwanego zaproszenia na mecz piłki nożnej, które zaskoczyło polskiego premiera.
- Chodzi o mecz, który polscy piłkarze rozegrają w Kownie już w najbliższą niedzielę.
Donald Tusk nie spodziewał się, jak potoczy się jego spotkanie z premier Litwy. Tematami rozmów szefów rządów były przede wszystkim kwestie związane z bezpieczeństwem w regionie oraz współpracy obronnej, ale też kwestie dotyczące pomocy dla Ukrainy oraz polityki migracyjnej. Okazuje się, że jednak nie tylko poważne tematy były poruszane w czasie spotkania. Donald Tusk ujawniła, że został miło zaskoczony przez polityczkę!
- Przyjaźń polsko-litewska nie wymaga żadnego uzasadnienia. To wspólna historia, wspólne geopolityczne interesy i bardzo dobra współpraca bilateralna. Symbolicznym dowodem na to jest zaproszenie, jakie dostałem od pani premier. To oczywiście zaproszenie na niedzielny mecz Litwa - Polska - komentował premier Tusk w czasie wspólnej konferencji prasowej z litewską premier zorganizowanej po spotkaniu. Tusk oczywiście od razu pokazał zaproszenie. Jak dodał polski premier:
Pani premier była dobrze zorientowana w moich pasjach. Rozmawialiśmy m.in. o świetnie zapowiadającej się karierze piłkarskiej syna pani premier. Zazdroszczę. Gdybym był tak utalentowany, wybrałbym karierę piłkarza, a nie polityka - mówił.
Jak się okazało premier Tusk został zaproszony przez Ingę Ruginiene na niedzielny (12 października) mecz piłki nożnej, który odbędzie się w Kownie. Reprezentacja Polski zmierzy się z reprezentacją Litwy w ramach eliminacji przyszłorocznych mistrzostw świata.
Piłka nożna to wielka pasja Donalda Tuska
To, że Donald Tusk jest wielkim pasjonatem piłki nożnej wiadomo nie od dziś. Jeszcze w czasach pierwszych rządów Tuska często mówiono o "harataniu w gałę". Kiedyś w jednym z wywiadów opowiadał o tej wielkiej pasji:
W przedszkolu kopałem piłkę z późniejszymi piłkarzami Lechii: Kwapiszem i Klimowiczem. Na Lechię chodziliśmy dużą grupą z podwórka. Z biało-zielonymi flagami, które uszyły nam mamy. Później, po okresie bramkarskim, było już prawe skrzydło, bo, jak mawiają piłkarze, mam tylko jedną nogę, a konkretnie prawą. Byłem zawsze bardzo szybki, szybszy od piłki nawet, co nie zawsze jest zaletą – opowiadał w 2018 roku w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".