Kto spalił Most Łazienkowski? Most spłonął przez niedbalstwo drogowców

2015-02-18 9:17

Trwa śledztwo po sobotnim pożarze mostu Łazienkowskiego. Gołym okiem widać, że plac budowy pod przeprawą nie był dostatecznie zabezpieczony. Drewniane belki składowano w miejscu, do którego każdy miał dostęp - w tym prawdopodobny podpalacz. Dodatkowo demontowane pomosty powinny być od razu wywiezione, bo stwarzają zagrożenie pożarem. Wychodzi na to, że główny most stolicy spłonął przez niedbalstwo drogowców!

Spółka Mosty Warszawa na początku października ubiegłego roku wygrała przetarg na wymianę pomostów technicznych pod mostem Łazienkowskim. Za prace, które mają być ukończone do końca listopada tego roku, spółka zainkasuje 5,5 mln zł. Zaplecze budowy jest zlokalizowane po praskiej stronie Wisły przy Wale Miedzeszyńskim. Stoi tam kilka robotniczych kontenerów, kosze na śmieci, jest wydzielony parking dla maszyn i składowisko desek.

Wątpliwości może budzić słabe zabezpieczenie terenu, nad którym bezpośrednio odbywał się demontaż pomostów. Teren prac od ogrodzenia zaplecza budowy jest oddalony o blisko 200 metrów. Dostępu tam strzegą tylko dwie tabliczki z napisem "uwaga prace na wysokości". Nie ma żadnych taśm czy ogrodzenia. Tak więc do składowiska drewnianych belek mógł się dostać każdy i bez większego problemu podłożyć ogień.

Jest też druga rzecz, która budzi kontrowersje. Według strażaków pod mostem nie można składować materiałów palnych, a takie właśnie są drewniane belki. - Nie ulega wątpliwości, że dla większego bezpieczeństwa powinny być wywiezione - przekonuje st. bryg. Paweł Frątczak, rzecznik prasowy Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej. Powołuje się przy tym na rozporządzenie Ministra Transportu i Gospodarki Morskiej w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać drogowe obiekty inżynierskie i ich usytuowanie. - Nawet jeśli przez krótki okres składowano tam materiały palne, to przepisy nakładają zarówno na władającego obiektem budowlanym, jak i na wykonawcę tego rodzaju prac wiele obowiązków dotyczących ich zabezpieczenia w celu ograniczenia ryzyka wystąpienia pożaru - precyzuje strażak.

Zobacz też: Po pożarze Mostu Łazienkowskiego kierowcy domagają się otwarcia Trasy W-Z!

Dlaczego więc nie było odpowiedniego zabezpieczenia? Dlaczego zdemontowanych belek nie uprzątnięto i nie wyniesiono na strzeżony plac? Wykonawca, Mosty Warszawa, odsyła do Zarządu Dróg Miejskich, ten z kolei twierdzi, że sprawy nie komentuje, bo trwa śledztwo prokuratury.

st. bryg. Paweł Frątczak, rzecznik prasowy Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej:

- Najlepiej byłoby, gdyby tuż po montażu drewniane elementy podestu zostały od razu wywiezione. Zwiększyłoby to bezpieczeństwo. Nawet jeśli zdarzyło się tak, że przez krótki okres belki były składowane, to przepisy nakładają zarówno na władającego obiektem budowlanym, jak i na wykonawcę tego rodzaju prac obowiązków dotyczących ich zabezpieczenia, tak by ograniczyć ryzyko wystąpienia pożaru.

Sprawdź: Pożar Mostu Łazienkowskiego w Warszawie. Remont mostu będzie kosztował nawet 100 milionów złotych!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki