Kłótnia między kochankami, zazdrosnymi kobietami, a może zupełny przypadek były przyczyną śmierci Pauliny? Policja próbuje rozwikłać zagadkę brutalnego mordu w domu jednorodzinnym przy ul. Lisiej w okolicach Radzymińskiej na Pradze-Północ. Mieszkająca tam właścicielka kilku osobom wynajmowała pokoje. W jednym z nich mieszkała Paulina L. (23 l.) ze starszym o 20 lat partnerem. - Z Arturem była od siedmiu miesięcy. Bardzo zakochani w sobie. Często mnie odwiedzali, wracając z pracy. Dogadywali się - mówi matka Pauliny. Jest roztrzęsiona, bo nie wie, co się wydarzyło feralnego piątkowego wieczoru. Nie wie, dlaczego zginęła jej ukochana, najstarsza z córek. Według świadków przy Lisiej była impreza. Świadczą o tym też znalezione na miejscu liczne butelki po wódce i kieliszki rozstawione na stole. Na popijawie mieli być wszyscy lokatorzy domu. Część z nich to Ukraińcy. - Tam było w sumie jakieś dziesięć osób - mówi jedna z sąsiadek. Co dokładnie wydarzyło się podczas imprezy? Tego na razie nie wiadomo. Wszyscy, którzy w niej uczestniczyli, przepadli jak kamień w wodę. Chłopak Pauliny również. Poszukuje ich policja. - Nie wiem, co się z nim dzieje, nie odbiera telefonu - mówi matka zasztyletowanej dziewczyny.
Policjanci też go szukają. - Prowadzimy czynności zmierzające do zatrzymania sprawcy - zdradza jedynie Ewa Szymańska-Sitkiewicz z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.
- Mam nadzieję, że znajdą tego bydlaka, co zabił moją córkę - mówi matka Pauliny.
Zobacz: Mikołaj czeka na listy
Czytaj: Warszawa otwarta na wszystkich
Najlepsze wideo: tv.se.pl