Dramat rozegrał się około godz. 2 w nocy. Policjanci zauważyli, że na poboczu przy Myśliborskiej 92 stoi luksusowe BMW x6. Kierowca pojazdu, który wcześniej kręcił się przy aucie, na widok mundurowych zaczął się chować. Patrol podjął interwencję. - Podczas przeszukania auta znaleziono skradzione tablice rejestracyjne oraz biały proszek i susz - mówi podkom. Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji. Funkcjonariusze zaprosili Łukasza Ch. do radiowozu. Tam oznajmili mu, że jest zatrzymany i pojedzie na komisariat. 36-latek, który od początku był pobudzony i agresywny, stracił nad sobą panowanie. Według relacji jednego z policjantów, podejrzewany próbował uciec, wyrwał siedzącemu obok funkcjonariuszowi gaz i rozpylił go w radiowozie. Chciał także zabrać jednemu z nich broń służbową, ale w trakcie przepychanki sam wypadł na zewnątrz pojazdu. W czasie szarpaniny zdesperowany Łukasz Ch. odgryzł jednemu z policjantów kawałek palca!
- Konieczne było użycie siły fizycznej w postaci chwytów obronnych. Na miejsce wezwano posiłki, przyjechały kolejne dwie załogi - dodaje podkom. Marczak. 36-latek został "zglebowany" i założono mu kajdanki. Cały czas próbował się wyrwać, wierzgał, kopał i bluzgał. Chwilę później stracił przytomność. - Policjanci próbowali udzielić mu pomocy, ale nie udało się go uratować i zmarł - dodał Marczak.
Lekarz zaznaczył w akcie zgonu, że Łukasz Ch. miał nienaturalnie powiększone źrenice. Została mu pobrana krew do badań, a sprawą nieumyślnego spowodowania śmierci, a także ewentualnego przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy zajmuje się prokuratura. Łukasz Ch. pochodził z Siedlec. Był wcześniej karany i poszukiwany przez policję.