- Uratowałam wiele psów, ale czegoś tak potwornego nie widziałam jeszcze nigdy w życiu - mówi wstrząśnięta Maria Szygoska, prezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Płocku. W środę wolontariusze w asyście policjantów interweniowali w mieszkaniu Małgorzaty S. przy ul. Sienkiewicza. Sąsiadów kobiety od tygodni niepokoiło ujadanie dwóch psów.
- Zastaliśmy tam tę kobietę i jedną skrajnie wychudzoną sunię. Drugiego psa nie było, twierdziła, że uciekł jej rano na spacerze. Wiedzieliśmy, że kłamie - mówi prezes Szygoska. 26-latka wyznała w końcu, że pies padł i ukryła jego zwłoki w tapczanie, żeby nie mieć kłopotów. Małgorzata S. przyznała również, że od miesięcy nie karmiła zwierząt. Dostała je w "spadku" po bracie, który siedzi w więzieniu, i nie miała czasu do nich zaglądać. Psy próbowały się ratować i z rozpaczy zjadały meble. - Wyjadły fragmenty fotela, tapczanu i drewniane poręcze. One były skazane na powolną agonię. Dopilnujemy, by za długotrwałe znęcanie się nad psami ta okrutna kobieta została ukarana - zapewnia Szygoska. Małgorzacie S. grozi do 2 lat więzienia.
Odratowana sunia ma zaledwie 9 miesięcy. Trafiła do płockiego schroniska dla zwierząt i tam można się zgłaszać w sprawie jej adopcji.
Zobacz: Agresywny kierowca z Saskiej Kępy to urzędnik ratusza! Wyskoczył z pałką, popchnął kobietę
Polecamy: Warszawa Śródmieście. Oszust chciał ukraść ćwierć miliona!
Najlepsze wideo: tv.se.pl