Mieszkaniec Mokotowa na tę pozornie miłą przejażdżkę wybrał się na początku czerwca. Zamówił w korporacji Number One przewóz. Poprosił kierowcę, żeby zawiózł go na imprezę, a później odwiózł z powrotem do domu. Mocno już podchmielony klient nie miał przy sobie gotówki, więc zaprosił kierowcę do mieszkania. Tam wyciągnął z szafy wypchaną pieniędzmi kopertę, zapłacił przewoźnikowi i zaproponował, by został na drinka. Nie przeczuwał, że grozi mu śmiertelne niebezpieczeństwo. - W pewnym momencie pokrzywdzony stracił przytomność, a kiedy się ocknął, przypomniał sobie, że został uderzony w twarz - mówi kom. Agnieszka Hamelusz z Komendy Rejonowej Policji na Mokotowie. W mieszkaniu nie było ani śladu po koledze od kieliszka, ani po kopercie, w której było ponad 8 tys. zł. Pokrzywdzony klient natychmiast zgłosił sprawę na policję. Kryminalni z Mokotowa przez kilka dni szukali śladu niebezpiecznego złodzieja. Szybko ustalili, jak się nazywa, jak wygląda i czym się porusza. Jednak by zatrzymać Arkadiusza S., musieli poprosić o pomoc funkcjonariuszy spod Tatr. 36-latek znalazł się bowiem na zakopiańskich Krupówkach, gdzie balował w najlepsze za ukradzione klientowi pieniądze. Okazało się, że kartoteka brutalnego przewoźnika pęka w szwach. Arkadiusz S. ma na koncie liczne rozboje, udział w bójce oraz... zabójstwo i obecnie jest na warunkowym zwolnieniu. Prokurator nie miał wątpliwości, że 36-latka trzeba z powrotem zamknąć. Arkadiusz S. został tymczasowo aresztowany.
Zobacz: Warszawa. Mieszkańcy Ochoty narzekają na brak oświetlenia na Włodarzewskiej