Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin

i

Autor: Marek Zieliński Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin

Jarosław Gowin zdradza, kiedy odbędą się wybory [TYLKO W SE]

2020-05-07 13:56

Sąd Najwyższy ma maksimum 30 dni na stwierdzenie nieważności. Potem decyzja należy do pani marszałek Witek. W zależności od tempa pracy SN zakładam, że wybory odbędą się między 20 czerwca a połową lipca - mówi "Super Expressowi" Jarosław Gowin w pierwszym wywiadzie po podpisaniu porozumienia z Jarosławem Kaczyńskim.

„Super Express”: - Jak pan się czuje z faktem, że jest pan jedną z niewielu osób, która w ostatnich latach zmusiła Jarosława Kaczyńskiego do realnych ustępstw?
Jarosław Gowin: - To błędne stawianie sprawy. Środowy kompromis jest sukcesem nas obu. A przede wszystkim jest sukcesem Polski.
- Jak ten sukces się wykuł, skoro jeszcze przed chwilą PiS nie chciał cofnąć się nawet o krok?
- Ustępując ze stanowiska wicepremiera, obiecałem Polakom, że doprowadzę do kompromisu, który pozwoli przeprowadzić bezpieczne, demokratyczne wybory, a jednocześnie zachowamy jedność obozu rządowego. Dziękuję panu prezesowi Kaczyńskiemu, że kierował się podobnymi motywami.
- Długo mu zajęło, żeby te motywy w sobie odkryć, bo jego upór, by jednak wybory wbrew wszystkim i wszystkiemu trwały dość długo. Jego ludzie mu w tym sekundowali i pewnie za zgodą samego prezesa grozili wyrzuceniem pana z koalicji. Jak choćby Krzysztof Sobolewski.
- Polityka wymaga silnych nerwów, a jednocześnie dyskrecji. Pozwoli więc pan, że nie będę komentował niczyich wypowiedzi. Wiem jedno: dla dobra Polski należało do końcu szukać dobrego rozwiązania dylematu wyborczego. I takie dobre rozwiązanie, po konsultacjach z dziesiątkami wybitnych prawników, razem z Jarosławem Kaczyńskim znaleźliśmy.
- A nie wyszło trochę głupio, że kompromis ogłosiliście w momencie, kiedy trwała debata prezydencka i dziesięcioro jej uczestników dwoiło się i troiło, żeby przekonać do głosowania na siebie w wyborach, których nie będzie?
- Od wielu tygodni konsekwentnie mówiłem, że wybory nie mogą odbyć się w maju. W czasach epidemii jedyna dopuszczalna formuła wyborów to głosowanie korespondencyjne. A na jego zorganizowanie trzeba więcej czasu. Rozwiązania, które zaprezentujemy razem z PiS, zagwarantują, że cała dziesiątka kandydatów będzie mogła wystartować w wyborach bez konieczności ponownego zbierania podpisów. To byłoby niepotrzebne narażanie Polaków na wzrost zachorowań.
- Słucham prawników, którzy mówią, że jak już chcecie anulować wybory, to cały proces zaczyna się od nowa. Włącznie ze zbieraniem podpisów.
- Nie znam sprawy, w której prawnicy mówiliby jednym głosem. Jeszcze raz podkreślam, że razem z Jarosławem Kaczyńskim oparliśmy się na ekspertyzach bardzo wybitnych profesorów prawa, często bynajmniej nie kojarzonych z obozem Zjednoczonej Prawicy. Wręcz przeciwnie.
- I kto to był? Bo jeśli tylko Krystyna Pawłowicz czy Julia Przyłębska, to wiarygodność takiej ekspertyzy byłaby niewielka.
- Nie czuję się upoważniony do podawania nazwisk. Mogę tylko powiedzieć, że było to kilkadziesiąt osób.
- Niektórzy mówią, że cokolwiek dziwnie wygląda sytuacja, w której dwóch szeregowych posłów – bo ani pan, ani Jarosław Kaczyński oficjalnie żadnych stanowisk państwowych nie piastujecie – uznaje, że wybory się nie odbędą i wiedzą, że Sąd Najwyższy te wybory unieważni. Czy rzeczywiście nie jest to balansowanie na granicy prawa i dobrego obyczaju?
- Po pierwsze, nie jesteśmy tak do końca szeregowymi posłami, ponieważ stoimy na czele partii, które współrządzą Polską. Po drugie, niczego za Sąd Najwyższy nie przesądzamy. Uważamy tylko za oczywiste i zdroworozsądkowe, że skoro wybory 10 maja, a więc w terminie konstytucyjnym, nie odbędą się, to SN stwierdzi ich nieważność.
- No właśnie, wygląda na to, że wybory najpierw muszą się odbyć, żeby można było stwierdzić ich nieważność.
- Proszę sprawdzić, co na ten temat mówi w mediach, uważany powszechnie za autorytet, były przewodniczący PKW, pan sędzia Kozielewicz. Namawiam wszystkich, żeby wsłuchiwali się w głos osób, które stoją ponad partyjnymi podziałami.
- Ale zdroworozsądkowo – jak uznać za nieważne wybory widmo?
- Wybory to nie tylko akt głosowania. To także cały proces wyłaniania kandydatów, zbierania podpisów, kampanii wyborczej. Ponieważ do głosowania na końcu tego procesu 10 maja nie dojdzie, to tym samym cały ten proces trzeba uznać za nieważny. Zakładamy z Jarosławem Kaczyńskim, że takie będzie stanowisko SN. Choć oczywiście pewności nie mamy.
- A kto decyduje, że 10 maja te wybory się nie odbędą?
- Kto decyduje? Rzeczywistość. Nie ma komisji wyborczych, a Polacy nie mogli na czas dostać kart do głosowania korespondencyjnego. A zatem nie jest to decyzja któregokolwiek z polityków, a konsekwencja kataklizmu, jakim jest pandemia koronawirusa.
- Czyli Polska niczym z tragedii antycznej: nierozwiązywalny dylemat zostaje przecięty dzięki deus ex machina – boskiej interwencji w przydługą akcję sztuki?
- Nie mieszałbym do tego niebios. Natomiast polityk jest od tego, by wyciągać wnioski z faktów. Fakty są takie, że wybory 10 maja się nie odbędą. Cała sytuacja groziła głębokim kryzysem ustrojowym. Uważam, że propozycja Jarosława Kaczyńskiego i moja jest dobrym wyjściem z tego kryzysu.
- A jednak nie rzeczywistość, ale Jarosław Gowin i Jarosław Kaczyński odwołują wybory?
- My tylko proponujemy rozwiązanie, które pozwala wyjść z impasu, niezależnego od kogokolwiek.
- Czy takie wyjście z impasu nie jest niebezpiecznym precedensem dla polskiej demokracji? Skoro Jarosławem Kaczyńskim uznajecie, że wybory się nie odbędą, to kiedyś ktoś inny uzna, że też może to zrobić?
- Zwrócę uwagę, że wszystkie partie opozycyjne jednym głosem domagały się przełożenia wyborów. Moim zdaniem zresztą miały rację, bo przeprowadzanie tradycyjnych wyborów byłoby ze względów zdrowotnych nieodpowiedzialnością, a na korespondencyjne potrzebujemy więcej czasu. Rozumiem pańskie obawy o stworzenie niebezpiecznego precedensu. Ale w obliczu największej od 100 lat epidemii Polacy, jak pokazywały liczne sondaże, domagali się od polityków przełożenia wyborów. I tak się stało.
- W takim razie jeśli nie 10 maja, to kiedy wybory prezydenckie się odbędą?
- Sąd Najwyższy ma maksimum 30 dni na stwierdzenie nieważności. Potem decyzja należy do pani marszałek Witek. W zależności od tempa pracy SN zakładam, że wybory odbędą się między 20 czerwca a połową lipca.
- Będą korespondencyjne czy klasyczne przy urnach?
- Zawsze popierałem stanowisko ministra Szumowskiego, że w czasach epidemii jedyny dopuszczalna forma to głosowanie korespondencyjne. Musi być ono jednak dobrze przygotowane. Dlatego w przyszłym tygodniu Porozumienia oraz PiS zgłoszą poprawki do ustawy, którą przegłosowaliśmy wczoraj. Te poprawki będą wychodzić naprzeciw krytycznym argumentom ekspertów i opozycji.
- Porozumienie zagłosowało razem z PiS w Sejmie za wyborami korespondencyjnymi. Ustawa zaraz wejdzie w życie. Nie oznacza to, że wybory mogą jednak odbyć się jeszcze w maju? Wielu polityków PiS mówi, że 23 maja to byłby idealny termin.
- Nie ma takiej możliwości. Pod stanowiskiem przewidującym ogłoszenie nowych wyborów po decyzji SN figuruje podpis nie tylko mój, ale też Jarosława Kaczyńskiego.
- To stanowisko zakłada, że w maju wyborów na pewno nie będzie?
- Tak.
- W maju wybory prezydenckie chciał jednak rozstrzygnąć PiS. Skoro pokrzyżował pan im te plany, to jak się na panu zemści Nowogrodzka? Bo tak tego nie zostawią.
- Osiągnęliśmy kompromis, który jest dobry dla Polaków. Jestem pewien, że przepędzi on chmury, które ostatnio nad obozem Zjednoczonej Prawicy niepotrzebnie zaczęły się gromadzić.
- Obaj wiemy, że Jarosław Kaczyński jest osobą pamiętliwą. Nie lubi, kiedy coś nie dzieje się po jego myśli. A ewidentnie kwestia wyborów rozstrzygnęła się nie po jego myśli. Jakieś retorsje muszą więc być.
- Krzywdząco ocenia pan Jarosława Kaczyńskiego. To twardy polityk, ale też bardzo racjonalny i realistycznie patrzący na rzeczywistość. Jestem przekonany, że Zjednoczona Prawica zachowa jedność do końca tej kadencji.
- Nie będzie jednak tak, że koalicji wytrwa tylko formalnie, bo mentalnie już dawno się rozeszliście?
- Spór dotyczył tylko jednej sprawy – terminu wyborów. W innych zbieżność poglądów jest bardzo duża. Nie tylko więc formalnie, ale także realnie koalicja będzie działać równie sprawnie i zgodnie jak dawniej.
- Przy okazji tego kryzysu policzył pan swoje dywizje. Jest pan zawiedziony, że jest ich tak mało, czy zadowolony, że jednak tak dużo?
- Ostatnie tygodnie nie były łatwe dla moich posłów. Tym bardziej, że w sprawie terminu wyborów od początku mieliśmy różne stanowisko. Jesteśmy partią w pełni demokratyczną. Obowiązuje u nas zasada, że nie ma dyscypliny głosowania. Jestem dumny, że w chwili próby zdecydowana większość partii stanęła na wysokości zadania i udzieliła mi poparcia.
- Czyli samotny rejs po wzburzony polityczny morzu jest możliwy?
- Nie wybieram w żaden samotny rejs. Okręt Zjednoczonej Prawicy zapewni Polsce stabilne rządy do końca kadencji. To test naszej odpowiedzialności. Nie wolno na kryzys zdrowotny i gospodarczy nakładać jeszcze kryzys polityczny.
- W związku z porozumieniem z PiS wraca pan do rządu?
- Nie mam takich planów. Rola szeregowego posła okazała się nadspodziewanie interesująca.
Rozmawiał Tomasz Walczak

Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj