Andrzej Lepper, Leszek Miller

i

Autor: ANDRZEJ ZBRANIECKI Andrzej Lepper, Leszek Miller

Miller wspomina Leppera. "Była blokada. Wtedy dałem Leppera do telefonu"

2021-08-06 16:17

Od śmierci Andrzeja Leppera († 57 l.) minęło 10 lat. Mimo tego ludzie, którzy znali przywódcę "Samooborny" osobiście byli tak oczarowani jego osobowością, że doskonale pamiętają chwilę gdy Lepper zjawiał się w ich życiu. Tak jest w wypadku Leszka Millera (75 l.), lidera SLD w latach 1999-2004, który na jesieni 2001 pozwolił Lepperowi sprawować funkcję wicemarszałka Sejmu. Poniżej publikujemy pełną rozmowę Leszka Millera z "Super Expressem" o przywódcy "Samoobrony".

"Super Express": - Pamięta pan swoje pierwsze spotkanie z Andrzejem Lepperem? 

Leszek Miller, premier RP w latach 2001-2004: - Tak, to były lata 90. Ówczesny redaktor tygodnika „Nowa Wieś”, Waldemar Świrgoń, zaprosił mnie do swojej redakcji. Wcześniej poinformował, że tam będzie Andrzej. Zapytał, czy mnie to nie przeszkadza i czy byłbym zainteresowany w poznaniu Leppera. Powiedziałem, że w żadnym razie mi to nie przeszkadza. I tak się poznaliśmy we trzech - Świrgoń, Lepper i ja -  pijąc wódkę.

- Wcześniej pan premier musiał słyszeć o nazwisku Leppera.

- Oczywiście, że słyszałem. Był on przedstawiany jako taki ludowy watażka, który nie liczył się z nikim i z niczym. Był specjalistą od blokad dróg i tak dalej. Ale jak pierwszy raz się z nim spotkałem, i powiedział na czym mu zależy, do czego dąży, to odniosłem wrażenie, że on rzeczywiście przejmuje się losem rolników, mieszkańców wsi i że czuje się przywódcą - zwłaszcza tych poszkodowanych. Z kolei ci uważali Leppera za swojego przywódcę. Ci z problemami, kłopotami, słabi...

- No właśnie. A propos kłopotów. Podczas gdy pan premier stał na czele rządu, Lepper przysporzył ich panu nie mało...

- Mnie to nie bardzo. Pamiętam, że on miał tak kiedyś takie bardzo nieładne wystąpienie w Sejmie. Jeszcze wtedy był wicemarszałkiem Sejmu. I w tym wystąpieniu zaatakował obóz rządu bez żadnych podstaw. Chodziło o Cimoszewicza wtedy, o Szmajdzińskiego. Zarzucał im korupcję. Wtedy podjęliśmy decyzję, że niestety, ale Andrzej nie może być dalej wicemarszałkiem. To był problem rzeczywiście. Lepper...

Wie pan. Może to pana zdziwi, ale ja uważam, że w polskiej polityce pojawiło się pod koniec XX wieku dwóch autentycznych przywódców ludowych, przy czym jeden z ruchu robotniczego, czyli Wałęsa, a drugi z ludu wiejskiego, czyli właśnie Lepper. Ich drogi potoczyły się bardzo różnie, ale i jeden i drugi mieli swój wpływ na Polskę. Lepper był przecież ministrem rolnictwa i wicepremierem i w takim charakterze jeździł do Brukseli. Z reszta tam zadziwiał wszystkich głęboką wiedzą i znajomością rzeczy.

- To na pewno nie był człowiek głupi.

- W tamtych czasach kiedy on objął ten urząd to naprawdę chciał się uczyć i robił szybkie postępy. Do dziś słyszę, że Lepper zadziwiał wszystkich znajomością fachu rolniczego. Gdyby nie te wszystkie historie związane z seksualnymi historiami, próbami korupcji politycznej, tych taśm, które się tam zachowały, no to trudno mieć do niego jakieś uwagi. Ja miałem taką rozmowę już kiedy on został wyrzucony przez PJK z rządu po tej prowokacji z Ziobrą. On wtedy był bardzo zgorzkniały oczywiście. W pewnym momencie powiedział mi: słuchaj, co się stało. Moi wyborcy się ode mnie odwrócili, jak mnie spotykają, to nie chcą rozmawiać, czuję taką pustkę. Zastanawiam się, co się stało. Ja mówię: Andrzej, jak zacząłeś ubierać się w najlepsze garnitury i jeździć do Brukseli, to twoi wyborcy zobaczyli kogoś innego i pewnie uznali, że już nie jesteś ich przywódcą. Ale to jest zwyczajna kolej rzeczy. Przecież nie mogłeś jeździć w waciaku do Brukseli. Więc to się płaci po prostu cenę, jak człowiek awansuje. W każdym razie nie było mu z tym dobrze i myślał o tym, jak to się stało.

- Przejdźmy do piątego sierpnia 2011 r.  Jak pan premier dowiedział się smutnej nowiny?

- Ja byłem zagranicą i dlatego nie byłem na pogrzebie. Ale jak wróciłem z zagranicy, to pojechałem na cmentarz, tam się umówiłem z rodziną zmarłego. Żona zaprosiła mnie do jej gospodarstwa, na taki krótki posiłek. I oczywiście rozmawialiśmy o tym, co się stało. Pamiętam, że ani żona ani syn nie wierzyli w to, znaczy nie chcieli przyjąć, że to jest samobójstwo. Twierdzili, że pan Andrzej nie sygnalizował żadnych tego rodzaju skłonności, przeciwnie: snuł plany, umawiał się z nimi, co dalej robić itd.; oni w żadne samobójstwo nie wierzą. Być może teraz zmienili zdanie.

- A pan?

- Ja? Ja uważam, że wersja samobójstwa jest bardzo realna. On miał szalone kłopoty. Powiedzmy, że świat mu się zawalił, nie bardzo wiedział, jak się odnaleźć. Człowiek w takich sytuacjach jest skłonny do desperackich czynów. Ale oczywiście jeżeli by się pojawiły za jakiś czas jakieś poszlaki czy inne dowody... wie pan, w polskiej polityce wszystko jest możliwe.

Dalsza część tekstu pod galerią.

Pan premier by powiedział, że Andrzej był pana przyjacielem?

Aż tak daleko chyba bym nie poszedł. Ale pamiętam, że Andrzej mi powiedział, że jestem jednym z nielicznych polityków, z którymi on jest na "ty". Przy wódce, na samym początku naszego poznania w "Nowej Wsi", tak przyjęliśmy i tak zostało. To był 1997 albo 1998 r. - szczyt potęgi AWS. No a my w małym pokoiku redakcyjnym, przy butelce wódki, żeśmy się poznali. 

- W Sejmie coś tam piliście, gadaliśce? 

- Oczywiście! Później było trudniej, po tym jego wystąpieniu, gdy zaatakował moich ministrów. Ale kiedyśmy się spotykali w Sejmie jak mniej ludzi widziało, no to wie pan - normalnie, jak to między ludźmi. Problem między mną a Andrzejem kiedy ja byłem premierem polegał na tym. Ja parłem za wszelką cenę do tego, żeby zakończyć negocjacje i wejść do Unii, a on był temu przeciwny. Uważał, że ta wysokowydajna gospodarka Zachodu zmiażdży polskie rolnictwo. Andrzej myślał, że na tamtych warunkach nie jesteśmy w stanie konkurować z Niemcami, Francuzami. On był przekonany, że jak Polska wejdzie do UE, to będzie katastrofa dla polskiego rolnictwa. Jak się okazało, stało się dokładnie odwrotnie. Rolnictwo właśnie najbardziej skorzystało z dotacji unijnych. 

Nie miał pan premier do niego żalu przez to? 

 - Ja próbowałem z nim rozmawiać, ale to było jak rozmowa do ściany. Powtarzał ciągle te same, nieprawdziwe formuły w które wierzył... W tej sprawie było jasne, że nie jesteśmy się w stanie porozumieć. 

Do 2011 mu nie przeszła ta niechęć do UE? 

- Później troszkę poluzował, ale w sumie do końca mówił, że "Leszek, zobaczysz jeszcze jak ten Zachód nas wy*** i co z polskiej wsi zostanie".

- Pamięta pan premier to, kiedy pierwszy raz usłyszał nazwisko "Lepper"?

- Nie pamiętam. To był początek lat 90., kiedy była masa tych blokad rolniczych. Do czasów rządu Oleksego, to każdy wiedział, kto to Lepper. Opowiem panu śmieszną historię. Właśnie żeśmy się z Lepperem poznali w tym 1997 czy 1998 roku i dalej były te blokady na drogach. Ja ruszałem w tak zwany teren gdzieś w okolice Zielonej Góry. I dzwonię do Leppera i mówię, "słuchaj, Andrzej, ja jutro wyjeżdżam, ale jak wy blokujecie drogi, to ja nie będę mógł przejechać". On do mnie, że jak trafię na blokadę, to żebym zadzwonił. I (śmiech) gdzieś w Wielkopolsce żeśmy się natknęli na taką blokadę i mówię do rolników: "panowie, puścicie mnie, bo jestem w takich koleżeńskich stosunkach z Lepperem, mogę do niego zadzwonić". Oni, "to niech pan zadzwoni". Ja dzwonię do Leppera, daję mu rolnika, ten powiedział mu parę słów, po czym rolnik zszedł z tej blokady i mówi: "proszę bardzo, może pan jechać". 

To się nazywa charyzma.

- Lepper... Tak. On był charyzmatyczny. Ja obserwowałem, jak go ta cała klasa polityczna nienawidziła... Oczywiście, on był demagogiem, populistą... Ale odczuwałem gdzieś taką zazdrość, może zawiść, do człowieka, który faktycznie wyciągnął się z tych nizin społecznych i który teraz chce być posłem, marszałkiem, premierem... Wszystkim z trudem przychodziło maskowanie tej niechęci i pogardy dla Leppera. A cokolwiek by o nim nie mówić, był to polityk wyjątkowy. Drugiego takiego nie będzie. 

Rozmawiał Daniel Arciszewski

>>>Utrudnienia pod Piotrkowem! Protest rolników ma potrwać 48 godzin

>Wielki protest, rolnicy wyszli na ulice. Zablokowano drogę krajową