„Zrobiłem to drugi raz. W podobnym czasie. Jestem mega szczęśliwy i totalnie zmęczony. Całe życie mierzę się z wyzwaniami. Daje to niesamowitą frajdę. Wbieganie na metę po tak wyczerpującym wyścigu to zawsze wybuch radości i dumy. Yes – zrobiłem to” – napisał w mediach społecznościowych były polityk. Co ja co, ale kondycję musi mieć niezłą - na triathlon składa się bowiem 21 km biegu, 2 km pływania 90 km jazdy na rowerze. Marcinkiewiczowi zajęło to 7 morderczych godzin.
Byłemu premierowi najwyraźniej dobrze się powodzi, bo pakiet startowy w zawodach kosztował niemal 1000 zł. Szkoda, że nie zajął wyższego miejsca (był 675. w ogólnej klasyfikacji), bo mógłby podreperować swój budżet, drenowany przez alimenty dla byłej żony Isabel (39 l.), ze spłacaniem których Marcinkiewicz ma kłopoty. Zwycięzca wyjechał bogatszy o niemal 7,5 tys. zł! Za ostatnie nagrodzone miejsce, siódme, można było zarobić nieco ponad 1800 zł.