Agata Duda

i

Autor: Kancelaria Prezydenta RP

TAKĄ emeryture będzie miała pierwsza dama. Nie będzie zadowolona

2018-10-11 2:00

Wydawałoby się, że życie pierwszej damy to same przyjemności. Polacy najczęściej widzą ją u boku męża, podczas uroczystościach państwowych oraz zagranicznych wyjazdów. W rzeczywistości jej sytuacja jest nie do pozazdroszczenia. Nie może pracować, nie ma więc własnych dochodów i opłacanych składek. W przyszłości dostanie więc niższą emeryturę. Po jednej kadencji prezydenckiej może stracić nawet 400 zł miesięcznie!

Niedawno opinię publiczną zszokowała informacja, że Agata Duda tęskni za dawną pracą i w wolnym czasie jako wolontariuszka uczy niemieckiego. Przed zamieszkaniem w Pałacu Prezydenckim przez 20 lat pracowała jako nauczycielka tego języka. Co najmniej pięć lat, które każda pierwsza dama spędza w Pałacu Prezydenckim to ogromny wyłom w jej życiu zawodowym. Żona prezydenta Kwaśniewskiego, Jolanta pełniła rolę pierwszej damy przez 10 lat, a przedtem przepracowała niewiele więcej, bo 11. To nie pozostanie bez wpływu na jej przyszłą emeryturę! Agata Duda jako nauczyciel dyplomowany zarabiałaby ok. 4 tys. zł. Eksperci nie mają wątpliwości: jej emerytura będzie niższa o ok. 400 zł miesięcznie. Świadczenie wyniesie ok. 1900 zł.

- Pięć lat bez dochodu i bez składek odprowadzanych do ZUS to ogromny ubytek kapitału emerytalnego, zwłaszcza dla kobiety. Pani prezydentowa Agata Duda po jednej kadencji spędzonej w Pałacu Prezydenckim, przechodząc na emeryturę w wieku 60 lat, będzie miała niewiele ponad 30 lat pracy, a przed sobą statystycznie około 25 lat życia na emeryturze. Ważne jest także to, że ten wyłom nastąpił mniej więcej w połowie życia zawodowego. Gdyby pracowała i odprowadzała składki, byłyby one przez więcej lat waloryzowane – tłumaczy Jeremi Mordasewicz, ekspert ds. emerytalnych.

Tego problemu nie byłoby, gdyby pierwsza dama otrzymywała pensję. Taki pomysł PIS miał na początku kadencji Andrzeja Dudy. Powstał nawet projekt ustawy, który pierwszej damie przyznawał ok. 13 tys. zł miesięcznej pensji, trafił jednak do kosza.

- Może zatem należałoby przyjąć zasadę, że z pierwszą damą dzieli się swoim kapitałem emerytalnym jej małżonek – proponuje Jeremi Mordasewicz.