Paweł Lisicki: Program Platformy z przymusu, żeby cokolwiek mieć na wybory

2011-09-20 21:27

Ewolucję programu PO ocenia Paweł Lisicki. "Super Express": - Porównałem programy PO z 2007 i 2011 roku. Wciąż obiecują, ale na pewno są dużo bardziej ostrożni. Paweł Lisicki: - Nowy program sprawia niestety wrażenie napisanego z przymusu, a nie z powodu realnego namysłu nad kształtem Polski. Coś partia na wybory musi mieć, więc coś napisała. Najbardziej widoczna jest rezygnacja z gospodarczego liberalizmu. W 2007 roku PO wręcz podkreślała te elementy. Podatek liniowy może nie był najważniejszy, ale na sztandarach go mieli.

- Jeszcze w exposé premier Tusk podkreślał, że "naczelną zasadą jego rządu będzie obniżanie podatków i innych danin".

- I dziś ogranicza się do stwierdzenia, że "jeżeli sytuacja pozwoli", to zmniejszy VAT, który sam podniósł. Wiara w zbawczą moc zmniejszenia podatków generującą większą podaż już z PO wywietrzała. Obecny program jest zachowawczą propozycją partii, która zderzyła się z rzeczywistością.

- Są tam jednak fragmenty, które wywołują rozbawienie. Kiedyś obiecywali stworzenie systemu emerytur opartego na dochodach z prywatyzacji. Ale to poszło na łatanie budżetu. Dziś obiecują, że zbudują system emerytalny na dochodach... z gazu łupkowego! Choć nikt ich nie oszacuje jeszcze przez lata. Na miejscu premiera nie żałowałbym sobie i dorzucił jeszcze kopalnie diamentów.

- No tak, to akurat ta część, która jest klasyczną gruszką na wierzbie. Według ekspertów na informację o zasobach gazu i konkretnych kwotach możemy poczekać kilka bądź kilkanaście lat. Zagranie z gazem łupkowym przypomina mi zresztą inne, w którym jest obietnica 300 mld euro.

- Na tę kwotę Polska ma jakieś, choćby iluzoryczne szanse. Choć rzeczywiście nie zależy to od polityków PO.

- Właśnie. Chwalą się tym, choć nie ma żadnego związku między tym, jakie pieniądze dla Polski pojawią się w budżecie UE, a tym, kto u nas rządzi. Co więcej, byłoby skandalem, gdyby wysokość środków z budżetu UE dla naszego kraju zależała od tego, jaka partia rządzi! Mam nadzieję, że to tylko wpadka w kampanii PO, a nie sugerowanie czegoś szalenie niebezpiecznego, czym byłby szantaż polityczny umówiony z Brukseli.

- To, że obiecują wyraźnie ostrożniej, to na pewno efekt zderzenia z rzeczywistością? A może tego, że Platforma jest dziś partią lewicowo-prawicową? Obiecają coś lewicowego, to narażą się wyborcy konserwatywnemu.

- Wydaje mi się, że powody tkwią głębiej, w zmianie samych liderów PO. Jedną z koncepcyjnie dominujących postaci w tym środowisku był zawsze Jan Krzysztof Bielecki. I z dawnego bardzo radykalnego liberała stał się dziś politykiem bardzo centrowym. Mówiącym wręcz o tworzeniu państwowych konglomeratów, krytykującym prywatyzację banków. W dużej mierze to zapewne wpływ kryzysu finansowego, a nie bieżącej walki politycznej.

- Kryzysu w świecie finansów czy kryzysu w ogóle? W końcu przed czterema laty PO obiecała nam cud. Irlandzki. To, co się stało z Irlandią, mogło uświadomić politykom, że cudowne, proste recepty nie istnieją, a nawet mogą być szkodliwe.

- To prawda. I może dobrze, że pewnych obietnic Platforma nie dotrzymała, a dziś o nich wstydliwie zapomina. Zwróciłbym także uwagę na znacznie inne miejsce strefy euro w programie partii rządzącej. Dziś trudno wyobrazić sobie premiera, by co chwilę obiecywał szybkie przyjęcie euro. Teraz w PO dominuje ostrożność. I w tej kwestii to racjonalne podejście polityków należałoby akurat pochwalić. I ganić raczej wieloletnią propagandę sukcesu o "zielonej wyspie".

- Premier w ciągu tych czterech lat otwartym tekstem przyznał się tylko do jednej porażki, jaką była walka z biurokracją i zbyt dużą administracją. Teraz w ogóle to pomija.

- A jak miałby to sprzedać, skoro ustawa ograniczająca zatrudnienie w administracji została zawetowana przez prezydenta, na którego Platforma stawiała podkreślając, że tylko z nim będą mieli spokój pozwalający na reformy? Pomijam tu już jakość tej ustawy, która zakładała jakieś radykalne odbiurokratyzowanie w niezbyt racjonalny sposób.

- Innym zauważalnym brakiem jest w porównaniu z 2007 rokiem pominięcie młodych. I to nie tylko tych, którzy mieli masowo powracać do Polski z emigracji.

- PO zwraca się do młodych ludzi, ale nie umie znaleźć nowej formuły. Wtedy grało "obciachowością" PiS. Powtarzanie dziś, że rządy PiS oznaczać będą katastrofę dla młodych, już nie zadziała. Co może pozytywnego proponować partia rządząca, skoro w ciągu czterech lat nie ułatwiła młodym na rynku pracy niczego, pozostawiając dawne bariery.

Paweł Lisicki

Redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" i "Uważam Rze"