Szczepan Wójcik

i

Autor: ARCHIWUM Szczepan Wójcik

Hodowca norek: Przez PiS zniknie 50 tys. miejsc pracy

2018-01-27 3:00

Sprawę nowelizacji ustawy o ochornie zwierząt, w której pojawia się zapis o zakazie hodowli zwierząt futerkowych, w rozmowie z "Super Expressem" komentuje hodowca norek i prezes Instytutu Gospodarki Rolnej Szczepan Wójcik.

"Super Express": - PiS wkrótce ma przegłosować zakaz hodowli zwierząt na futra. Wszystko w imię troski o nie. Koronnym argumentem skierowanym w stosunku do hodowców jest zarzut odnośnie do złych warunków na fermach. Jak jest naprawdę?

Szczepan Wójcik: - Dobrostan naszych zwierząt jest dla nas priorytetem. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że produkowane przez nas futra są najwyższej jakości i od wielu lat cieszą się ogromną popularnością na całym świecie. Gdyby prawdą było, że zwierzęta żyją w złych warunkach, nie rozwijałyby się prawidłowo i przede wszystkim nie rozmnażałyby się. Pomijając oczywiste aspekty moralne i humanitarne, dobrostan zwierząt to również rachunek ekonomiczny. Żaden hodowca nie może sobie pozwolić na męczenie swoich zwierząt.

- Coraz częściej mówi się o likwidacji branży futrzarskiej w Polsce. Przeciwnicy uważają, że ta gałąź polskiego rolnictwa nie jest potrzebna, a jej likwidacja nie wpłynie niekorzystnie na stan polskiej gospodarki.

- Przemysł futrzarski w Polsce zapewnia bezpośrednio 13-15 tys. miejsc pracy. Dodatkowo dochodzi do tego kilkadziesiąt tysięcy pracowników branż kooperujących. Mówimy zatem o przeszło 50 tys. osób, których przyszłość jest zagrożona przez nieodpowiedzialne pomysły niektórych polityków. Fermy budowane są na wsiach, w biednych rejonach Polski, gdzie bezrobocie już teraz jest najwyższe. Wprowadzenie zakazu w Polsce to strzał w stopę. Należy również pamiętać, że przemysł futrzarski generuje co roku wpływy do krajowego budżetu na poziomie 2 mld zł.

- Kto skorzysta najbardziej, jeśli parlamentarny Zespół Przyjaciół Zwierząt przeforsuje ustawę kasującą hodowle zwierząt futerkowych?

- Na likwidację polskich ferm z niecierpliwością czekają nie tylko Duńczycy czy Finowie (obok Polski najwięksi europejscy potentaci w branży), lecz także Rosjanie, Ukraińcy i Chińczycy. To tam najpewniej przeniosą się hodowle. Proszę sobie wyobrazić, jak traktowane będą zwierzęta w Rosji czy w Chinach - w krajach, w których nie dba się nawet o prawa człowieka. Podsumowując - zamkniemy miejsca pracy na prowincji, pozbawimy się ogromnych wpływów do budżetu, a dodatkowo pogorszymy tylko los zwierząt. Absurd!

- Pomiędzy hodowcami zwierząt futerkowych a producentami drobiu i ryb od wielu lat trwa ścisła współpraca. Dzięki tej kooperacji wspomniane branże mogą prężnie działać, a kapitał zostaje w Polsce. Inaczej będzie, jeśli dojdzie do likwidacji branży futerkowej, na rodzimy rynek wejdą niemieckie firmy utylizacyjne.

- Jednym z ciekawych wątków, jaki pojawia się w sprawie zakazu hodowli, jest kwestia utylizacji, czyli spalania odpadów. Obecnie hodowcy zwierząt na futra skupują od producentów drobiu czy ryb odpady odzwierzęce, czyli wszystko to, co zostaje z produkcji i nie nadaje się do spożycia przez człowieka. Resztki te sprawdzają się doskonale jako karma dla zwierząt mięsożernych, w szczególności dla norek amerykańskich, które są najczęściej hodowanymi w Polsce zwierzętami na futra. Przetwórstwo rybne i hodowla drobiu w wyniku produkcji wytwarzają 1 mln ton odpadów.Około 750 tys. ton tych odpadów jest sprzedawane producentom karmy dla zwierząt futerkowych i dzięki temu do kieszeni przetwórców rybnych i hodowców drobiu wraca nawet 600-700 mln zł. Co stanie się z odpadami, kiedy przemysł futrzarski zostanie zniszczony?

- Co się stanie?

Hodowcy i przetwórcy nie będą mogli już sprzedawać odpadów hodowcom zwierząt na futra, za to będą zmuszeni do zapłacenia za utylizację wszystkich odpadów (łącznie ok. 1 mld zł rocznie). To spowoduje podwyżki cen żywności nawet do 10 proc. Warto zauważyć, że na rynku utylizacyjnym panuje monopol zagranicznych, głównie niemieckich spalarni. Można przewidzieć, że na skutek zakazu nastąpi podwyżka cen za utylizację i przetwórcy rybni oraz hodowcy drobiu podniosą ceny, przez co nie będą już tak konkurencyjni na świecie, więc zmniejszy się eksport drobiu. W ubiegłym roku niemiecka firma SARIA otrzymała zgodę od UOKiK na przejęcie wyłącznej kontroli nad trzema polskimi spółkami zajmującymi się spalaniem odpadów pochodzenia zwierzęcego. Widzimy zatem, że eliminacja polskiego przemysłu futrzarskiego doprowadzi również do monopolizacji potężnych zachodnich korporacji na polskim rynku utylizacyjnym.

- Politycy PiS, na czele z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, bardzo mocno zabiegają o to, by wyprzeć hodowców z Polski. Co nimi kieruje?

- Zbliżające się kampanie wyborcze do samorządów oraz PE tłumaczą populistyczne ruchy polityków PiS. Kosztem polskich pracowników i polskiego rolnictwa partia Jarosława Kaczyńskiego próbuje ugrać poparcie u dziwnych środowisk. To szokujące, że nagle ramię w ramię jednoczą się strony, które jeszcze niedawno prowadziły potężną walkę w sprawie wycinki Puszczy Białowieskiej. Widzimy, że w celu zabicia prężnie działającej gałęzi polskiej gospodarki niektórzy politycy PiS są w stanie zawrzeć nawet koalicję z diabłem.

- Uważacie, że media publiczne serwują odbiorcy jednostronny przekaz o branży futrzarskiej. Naprawdę?

- Obrzydliwa kampania medialna skierowana w stronę polskich hodowców jest zastanawiająca. Główny orędownik zakazu poseł Krzysztof Czabański, przewodniczący Rady Mediów Narodowych, od wielu miesięcy wykorzystuje media publiczne do wymierzania ciosów w przemysł futrzarski. Głosy przeciwne są marginalizowane i krytykowane, co uniemożliwia pełne zrozumienie tematu przez opinię publiczną. Najlepszym przykładem jest program publicystyczny Telewizji Polskiej "Warto rozmawiać", do którego redaktor Jan Pospieszalski odważył się zaprosić obydwie strony debaty. Tuż po emisji został za to publicznie mocno skrytykowany m.in. przez posła Czabańskiego i posłankę Lichocką. W mediach pana Czabańskiego miejsce może być jedynie na jego racje.

Zobacz: Zakaz hodowli zwierząt futerkowych na futra – jak to się skończy dla polskiej gospodarki?