Była minister rozwoju i posłanka PiS była gościem TVN24, w którym komentowała trwające w całej Polsce protesty przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego na temat aborcji. W pewnym momencie powiedziała, że „wolność kobiety kończy się kiedy zachodzi w ciążę, bo jest ograniczona wolnością dziecka”. To jedno zdanie wywołało prawdziwą burzę, choć widać wyraźnie, że nie znali całej wypowiedzialnej przez nią myśli.
„Czy ktoś ma spisany ten cytat z pani Emilewicz, bo wierzyć mi się nie chce, że można takie głupoty opowiadać” – pytała na Twitterze dziennikarka Dominika Długosz.
Senator PO, Marcin Bosacki, w reakcji na słowa Emilewicz stwierdził, że „Stanowczo dementuję, by Poznań miał coś wspólnego ze spadochroniarką Kaczyńskiego panią Emilewicz”.
Najmocniej zabrzmiał jednak głos posłanki Lewicy, znanej z ciętego języka Joanny Senyszyn. „Niejaka Emilewicz, kiedyś wicepremiera w pisowskim rządzie, oświadczyła, że „wolność kobiety kończy się, gdy zachodzi w ciążę”. I po tym idiotyzmie ma czelność mówić, że chce rozmawiać z kobietami. Czyżby o ograniczeniu praw w czasie okresu?” – nie szczędziła jej krytyki.