Tarcza w swych założeniach ma w założeniu ratować przedsiębiorstwa przed skutkami epidemii koronawirusa, a co za tym idzie – ocalić miejsca pracy. Ale rozwiązania uderzają w pracowników. Korzystający z regulacji pracodawca (który wykaże, że wystąpił u niego „istotny wzrost obciążenia funduszu wynagrodzeń”) , będzie mógł obniżyć pensję podwładnym o nawet 50 proc., poprzez objęcie przestojem ekonomicznym. Dodatkowo będzie miał możliwość, by obniżyć wymiar czasu pracy pracownikowi o 20 proc. nawet przez rok po ustaniu epidemii.
- Jestem spokojny o te zakłady pracy, które mają związki zawodowe. Nie pozwolimy, aby cierpieli zwykli pracownicy. Tarcza nie może w nich uderzać, przecież to nie po to została wprowadzona. – mówi Kazimierz Kimso. - Na lodzie mogą zostać ci ludzie, w których firmach związków nie ma. Bo pracodawcy mogą wykorzystać tarczę do nadużyć – słyszymy. - Ręce mi opadają. Dziękuję za taki ratunek. Może niech rządzący sami sobie obetną pensje, daliby wtedy dobry przykład, a i w budżecie byłoby sporo pieniędzy z tego tytułu – mówi nam Justyna Pasieka (38 l.), sprzedawczyni z Wrocławia.
Justyna Pasieka (38l)
Sprzedawczyni z Wrocławia
Jeśli władza chce doprowadzać do obniżek pensji zwykłym ludziom, to niech zaczną od siebie. To będzie dobry przykład, idący z góry. Zobaczymy też, ile znaczą ich słowa. Bo łatwo mówić o zmniejszaniu wynagrodzeń zwykłym ludziom, a trudniej samemu zrezygnować z własnym apanaży.
Tak zarabiają politycy:
Prezydent - 19,8 tys. zł,
Premier – 16,5 tys. zł,
Marszałek Sejmu – 16,5 tys. zł
Minister – 12,7 tys. zł
Szef gabinetu politycznego ministra – 10 tys. zł
Poseł – 10,5 tys. zł
Prezydent miasta – 11 tys. zł