35 lat czekam na ciebie ukochany

2008-09-20 15:00

Miłość nie wie, co to kalendarz, nie odmierza czasu, bo jest wieczna. A jak złapie, nie chce puścić. O tym, jak silne jest to uczucie, przekonała się Maria Wiersz (69 l.) spod Koszalina (woj. zachodniopomorskie), która od 35 lat czeka na ukochanego Maćka. Luby opuścił ją, gdy miała 34 lata i choć nie ma go przy niej fizycznie, wciąż nęka jej skołatane serce i prześladuje w snach.

Sen to ulubione zajęcie pani Marii. Wtedy śni i widzi swojego ukochanego Maciusia. Jest taki przystojny, młody i patrzy jej wtedy głęboko w oczy. - To były piękne czasy! Byłam piękna i młoda - wspomina pani Maria. - Moje życie całkowicie się zmieniło, gdy pewnego dnia zostałam zaproszona na imieniny kuzynki w Krakowie! - opowiada staruszka, wpatrując się w postarzałe zdjęcie młodzieńca w mundurze podhalańczyka. W czasie imprezy uwagę dziewczyny zwrócił przystojny blondyn! - Popatrzyliśmy sobie prosto w oczy. Jak w filmie! Po całym ciele przeszedł mnie wtedy dreszcz! Nie mogłam nic powiedzieć! - opowiada pani Maria. Po chwili młodzi kochankowie wyszli z imprezy i do białego ranka spacerowali po krakowskich uliczkach. Okazało się, że Maciek wyszedł właśnie z wojska, a w Krakowie jest przejazdem - w drodze do domu pod Rzeszowem. Przez najbliższe dwa tygodnie młodzi stali się niemal nierozłączni. - Maciek zamieszkał u wujka pani Marii. Cała rodzina bardzo polubiła młodego chłopaka, a śp. wujek zaproponował mu nawet pracę w swojej piekarni!

Niestety, wkrótce przyszła pora na rozstanie. Maciej miał pojechać do rodziny i po załatwieniu spraw, wrócić do mnie. Odprowadziłam go na dworzec. Niestety, nigdy już nie wrócił - przeciera łzy zakochana staruszka. Pani Maria po miesiącu rozpoczęła poszukiwania, ale nikt nie potrafił jej pomóc. W jej sercu kołatała tylko jedna myśl: Maćkowi musiało coś się przytrafić. Bo przecież nie mógł jej tak oszukać. Nie on!

Pani Maria po kilku latach przeprowadziła się z Krakowa pod Koszalin. W domu, w którym mieszkała, zostawiła do siebie kontakt i co kilka tygodni dzwoni do obecnych lokatorów swojego starego mieszkania, by się upewnić, czy ktoś jej nie szukał! W ciągu kilkudziesięciu ostatnich lat wielokrotnie próbowała związać się z jakimś innym mężczyzną i założyć rodzinę. - Ale zawsze przed oczyma stawała mi twarz mojego ukochanego MaćkaÉ Jego piękne, niebieskie jak woda w stawie, błyszczące oczy. WłosyÉ Nie mogłam - płacze kobieta. Pani Maria często siada wieczorami na łóżku i wyciąga z pogniecionej reklamówki poszarzały sweter, który nosiła miłość jej życia. Wciąż ma nadzieję, że zanim umrze, jej ukochany Maciek stanie w drzwiach i jak 35 lat temu szeroko się do niej śmiechnie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki