W szpitalach brakuje leków ratujących życie

i

Autor: Marcin Wziontek

A lek jest, ale jakby go nie było

2017-12-06 7:00

Zgłosiła się do nas zrozpaczona kobieta, chorująca na agresywną postać przewlekłej białaczki limfocytowej. Płakała, mówiąc, że lekarze już nie dają jej żadnej nadziei, że już nie ma dla niej ratunku. Ale słyszała, że jest lek, który takim chorym jak ona przedłuża życie, na dodatek i u nas w kraju już refundowany. Błagała, żebyśmy jej pomogli. I co ja mam tej kobiecie powiedzieć? - pyta Anna Kupiecka, prezes Fundacji Onko Cafe, rozkładając ręce.

Bo taki lek, ibrutynib, dający nadzieję na życie chorym z mutacją 17p i TP 53, na który tak długo wyczekiwali, istotnie od września jest już na listach refundacyjnych. Tylko co z tego, skoro minęło już tyle tygodni, mijają kolejne, a oni wciąż nie mają do leku dostępu. A dla tych chorych każdy dzień zwłoki to coraz mniejsze szanse na przeżycie.

Procedury, a życie ucieka

Powodem są urzędnicze procedury (m.in. ogłoszenie konkursu ofert, wdrożenie przetargu, wydawanie zarządzeń i rozporządzeń.), na końcu których jest dopiero zakup leku przez wyłonione szpitale i rozpoczęcie leczenia.

Jak najszybciej do chorych

Skrócenie tych procedur w przypadku chorób, gdzie tak bardzo liczy się każdy dzień, postulował krajowy konsultant ds. hematologii prof. Wiesław Jędrzejczak. Ministerstwo Zdrowia nie widzi jednak takiej możliwości.

- A to przecież dramat dla chorych! Ja rozumiem, że procedury muszą trwać, ale na pewno dałoby się je skrócić - uważa Anna Kupiecka. - Jeśli lek został przebadany, zarejestrowany, jest zgoda na jego refundację, to jak najszybciej powinien trafić do chorych. Będziemy o to walczyć.

ZOBACZ TAKŻE: Protest lekarzy to gra bezpieczeństwem pacjentów? Tak sugeruje Radziwiłł

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki