Agent Tomek trafił za biurko

2010-02-27 19:57

Obniżka wynagrodzenia o połowę (do 5 tys. zł) i nudna, papierkowa robota za biurkiem zamiast spektakularnych akcji specjalnych. Taki los spotkał najsłynniejszego polskiego agenta z CBA - Tomka (34 l.). Po tym, jak media ujawniły jego tożsamość, musi zapomnieć o dotychczasowym wystawnym życiu i łapaniu w sidła polityków czy gwiazd telewizyjnych.

- Nie ma takiej możliwości, żeby dostał od nas jakiekolwiek zadanie operacyjne. On jest spalony. W CBA panują takie zasady jak w służbach specjalnych. W przyszłości również nie ma co liczyć na operacyjne "uwodzenie" kobiet czy wizyty w klubach, za które płaci CBA. To koniec takiego agenta Tomka, jakiego zna opinia publiczna - mówi nam anonimowo wysoki rangą funkcjonariusz CBA.

Agent Tomek zasłynął w akcjach, które miały wykazać korupcyjną działalność posłanki PO Beaty Sawickiej i jurorki programu "You Can Dance" Weroniki Marczuk (46 l.). Miał też udowodnić, że Aleksander Kwaśniewski (56 l.) kupił na podstawioną osobę dom w Kazimierzu Dolnym. Na działalność superagenta pieniądze z CBA płynęły wartkim strumieniem. Tomek jeździł luksusowym porsche cayenne i carrerą. Nosił markowe ciuchy od Armaniego i Prady, zakładał okulary Dolce & Gabbana.

Patrz też: Agent Tomek? Posłuchajmy fachowca

Naprawdę nazywa się Tomasz K. i w latach 90. pracował dla wrocławskiego Centralnego Biura Śledczego. Teraz, choć CBA zasłania się tajemnicą, wrócił prawdopodobnie do wrocławskiej delegatury Biura. Zesłanie oczywiście ma związek z ujawnieniem i opisaniem jego operacyjnych sztuczek. Według naszego informatora, zarabia 5 tys. zł miesięcznie i ma papierkową pracę, która w niczym nie przypomina tego, co jeszcze rok temu robił.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki