Andrzeja Boruca STRASZY DUCH sąsiada

2013-01-30 3:00

Nie był wścibski, ale wszystko wiedział o swoim sąsiedzie. Teraz nie może sobie darować, że właśnie tego wieczora zawiódł. Andrzej Boruc (31 l.) spał, gdy bandyci skatowali na śmierć Ryszarda P. (†66 l.). Okradli go, zabili i uciekli, pozostawiając jego wiernego sąsiada z wyrzutami sumienia. - Teraz widuję ducha Ryśka pod domem, czuję, że ma do mnie żal - rozpacza Andrzej.

To była prawdziwa męska przyjaźń. Wszyscy w Piotrowinach, wsi pod Mińskiem Mazowieckim, wiedzieli, że Andrzej Boruc (31 l.) za Ryszardem P. (†66 l.) w ogień wskoczy. Feralnej nocy z pewnością stoczyłby walkę w obronie starszego o 35 lat sąsiada, ale zwyczajnie usnął.

W tym czasie Ryszard poddawany był okrutnym torturom. Nieznani sprawcy wtargnęli do jego mieszkania i pastwiąc się nad nim, kazali wskazać, gdzie ukrył pieniądze. - Zabójcy wiedzieli, że Rysiek jest zamożnym człowiekiem, bo nie pił i do przesady szanował grosz. Okładali go młotkiem po głowie, a ja mu nie pomogłem... - załamuje się Andrzej Boruc (31 l). Jego sąsiad nie dożył ranka. Zmarł w wyniku ciężkich obrażeń. Ciało w południe znalazł listonosz.

Gdy Andrzej Boruc wrócił z pracy i spostrzegł krzątających się po podwórku sąsiada techników kryminalnych, już wiedział, że stało się coś strasznego.

Nie to było jednak najgorsze. Kilka dni później, nocą na podwórku za płotem spostrzegł dziwną postać. - To był Rysiek. Krążył przy domu, w którym zginął. Patrzył na mnie z oddali i zniknął za rogiem - opowiada

mężczyzna. - Którejś nocy przyszedł do mnie we śnie. Był smutny. Powiedział, że nie może zaznać spokoju, bo sprawa jego zabójstwa nie została do końca wyjaśniona. Boję się go, choć wiem, że Rysiek, nawet jako duch, krzywdy by mi nie zrobił - dodaje. Ostatnio duch znów nawiedził Andrzeja. - Powiedział, żebym nie miał wyrzutów sumienia, bo nic nie mogłem zrobić - tłumaczy sąsiad. Może zagadka jego śmierci wkrótce zostanie rozwiązana, a dusza zazna wreszcie spokoju.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki