Jak ustalił "Dziennik", przed wyborami samorządowymi działacze Samoobrony płacili gotówkę za dobre miejsce na liście. W Tomaszowie pieniądze zbierała Aneta Krawczyk. Do lewej kasy trafiło tam w sumie 60 tys. zł, jednak potem pieniądze te zniknęły.
Co więcej, okazuje się, że kasa była podwójnie lewa. Jak pisze gazeta, działacze po wpłaceniu pieniędzy podpisywali się na liście, ale ktoś sfałszował kilka podpisów i pozmieniał kwoty wpłat. Śledczym nie udało się ustalić, kto to zrobił. Wiadomo tylko, że listą dysponowała... Aneta Krawczyk.
Krawczyk twierdzi, że żadnych podpisów nie podrabiała, a przekazane pieniądze oddawała posłom Samoobrony: Stanisławowi Łyżwińskiemu i Wojciechowi Borczykowi.
Teraz wyjaśnieniem, co stało się z 60 tys. zł, zajmie się sąd. Na ławie oskarżonych obok Anety Krawczyk zasiądzie Stanisław Łyżwiński, któremu była działaczka Samoobrony zarzuca wykorzystywanie seksualne. Pierwsza rozprawa już 9 lutego. Przesłuchanych zostanie 96 świadków, w tym Andrzej Lepper.