Anna Polak z Łodzi: Sąd sprawdza czy żyję

2013-06-07 4:00

Niesłychana opieszałość łódzkiego sądu. Gdy ciężko ranna w pożarze Anna Polak (34 l.) z Łodzi walczyła o życie, sąd odebrał jej dzieci. Teraz kobieta wyszła ze szpitala, a sędziowie grają na zwłokę, zamiast natychmiast zwrócić jej czterech synów. - Chyba sąd potrzebuje dowodu, że żyję - mówi załamana matka.

Bulwersującą historię pani Anny opisaliśmy wczoraj. Kobieta w połowie kwietnia została ciężko poparzona w pożarze mieszkania, które zajmowała razem ze swoim partnerem, 10-miesięczną córeczką i czterema synami. Mężczyzna i dziewczynka zginęli na miejscu. Pani Ania w krytycznym stanie trafiła do szpitala. Gdy walczyła o życie, sąd ograniczył jej prawa rodzicielskie i umieścił synów w rodzinie zastępczej.

>>> Anna Polak z Łodzi: Zabrali mi dzieci bo myśleli, że umrę!

Kiedy pod koniec maja stan zdrowia poparzonej kobiety poprawił się na tyle, że mogła wyjść ze szpitala, chciała odzyskać dzieci. Ale VIII Wydział Rodzinny Sądu Rejonowego w Łodzi, który podjął decyzję o ich odebraniu pani Annie, na razie nie zamierza jej zmieniać. - Zbieramy materiał dowodowy w tej sprawie. Po jego zgromadzeniu podejmiemy dalsze kroki - mówi przewodnicząca wydziału, sędzia Małgorzata Sajda. Na pytanie, kiedy sąd może zdecydować o dalszym losie dzieci, przewodnicząca odpowiada: - Najwcześniej w lipcu.

- Boję się, że już nie odzyskam dzieci - załamuje ręce zrozpaczona Anna Polak. - Po pożarze musiałam zamieszkać w domu samotnej matki, bo ogień doszczętnie zniszczył nasze mieszkanie. Czy to argument dla sądu, żeby nie oddawać mi synów? - pyta.

None

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki