Bandyci, zdrajcy Polski

2009-01-27 4:00

To już ostatni głos w naszej debacie na temat filmu "Opór". Dziś o działalności prosowieckiej partyzantki na terytorium II RP opowiada Kazimierz Krajewski, historyk IPN.

Super Express: - W filmie "Opór" opowiadającym historię żydowskiego oddziału braci Bielskich podkreśla się jego autonomiczność wobec partyzantki sowieckiej. Czy to odpowiada prawdzie historycznej?

Kazimierz Krajewski: - Grupy złożone z Żydów stanowiły integralną część partyzantki sowieckiej i realizowały cele wyznaczane przez sowieckie dowództwo. W województwie nowogródzkim dwie największe grupy lokalizowały się w Puszczy Nalibockiej. Było to obozowisko braci Bielskich (liczące pod koniec okupacji niemieckiej 1200 ludzi) - funkcjonujące jako oddziały im. Woroszyłowa i Orżdonikidze - oraz oddział Simchy Zorina z Brygady im. Stalina (560 ludzi).

- Jak liczna była partyzantka sowiecka na ziemiach II RP?

- Bardzo liczna. W samej Puszczy Nalibockie, gdzie dzieje się akcja filmu "Opór", siedziało blisko 10 tysięcy sowieckich partyzantów. Głównie żołnierze Armii Czerwonej, którzy w 1941 r. uniknęli niewoli.

- Jakie cele miała realizować sowiecka partyzantka na kresach?

- Jej głównym celem była nie walka z Niemcami, lecz przygotowanie terenu do ponownego wejścia Sowietów i zainstalowania ich władzy. Zwalczali polskie struktury niepodległościowe i prowadzili działania mające sterroryzować miejscowe społeczeństwo.

- Czy żydowscy uczestnicy sowieckiego ruchu partyzanckiego też brali udział w takich zadaniach?

- Z powodu braku wartości bojowej nie powierzano im zadań dywersyjnych wobec Niemców, ale w wielu przypadkach uczestniczyli w operacjach sowieckich przeciwko AK i Polakom.

- Jakie zadania powierzało im sowieckie dowództwo?

- Ich zadaniem było przede wszystkim "wyciskanie" zaopatrzenia od ludności cywilnej. Zdobywali tę żywność nie tylko dla siebie, ale też dla zgrupowań i brygad, w skład których wchodzili.

- Na ile to było dotkliwe dla mieszkańców tamtejszych wsi?

- Ludność była szalenie zubożona przez okupację niemiecką. W wyniku akcji antypartyzanckiej latem 1943 spalono przeszło 60 wsi, 4 tys. mieszkańców rozstrzelano na miejscu, 20 tys. wywieziono do Rzeszy. Ci, którzy zostali, głodowali, wielu żyło w ziemiankach. I w tych warunkach musieli jeszcze żywić tysiące bolszewików.

- Co zdarzyło się w Nalibokach 8 maja 1943 roku?

- Mieszkańcy Naliboków zostali zmuszeni przez Niemców do utworzenia samoobrony. Opanowali ją akowcy. Nie chcieli konfliktu z Sowietami. W wyniku negocjacji pomiędzy miejscową placówką AK a dowództwem partyzantki sowieckiej zawarto pakt o nieagresji. Ale Sowieci nie mieli zamiaru go przestrzegać. Kiedy miejscowość została zaatakowana, zaskoczenie było kompletne. To nie była walka, lecz pacyfikacja ludności cywilnej. Zginęło 129 osób, w tym kobiety i dzieci. W meldunkach sowieckich ze względów propagandowych zdarzenie to przedstawiono jako rozgromienie garnizonu faszystowskiego. To kompletna niedorzeczność. W Nalibokach zginął tylko jeden białoruski policjant, który przyjechał do rodziny na przepustkę.

- Co mają do tego bracia Bielscy? Mówił pan, że Żydzi zajmowali się aprowizacją?

- Ocaleli z masakry mieszkańcy widzieli wśród czerwonych partyzantów także i Żydów. Niektórzy z członków oddziału Bielskiego potwierdzali swoją obecność w Nalibokach, np. w filmie dokumentalnym "The Bielsky Brothers. The unknown Partisans" z 1993 roku. Napisała też o tym w swoich pamiętnikach Sulja Wołożyńska należąca do grupy Bielskich. Być może nie było tam samych Bielskich, ale byli ich ludzie. Zresztą Naliboki to tylko hasło wywoławcze. Podkomendni Bielskiego brali udział także w innych sowieckich operacjach przeciwko Polakom. Zimą 1944 r. oddział im. Orżdonikidze złożony z Żydów Bielskiego brał udział w akcjach wymierzonych przeciwko ludności wspierającej AK w rejonie Dokudowa - bolszewicy wybijali całe rodziny podejrzane o powiązania z AK. Wiadomo, że kilkudziesięciu podkomendnych Bielskiego uczestniczyło 1 grudnia 1943 r. w napadzie na polską bazę partyzancką nad jeziorem Kromań. Wiadomo, że brali udział w napadzie na osadę Kamień w maju 1944 roku.

- Dlaczego Bielscy, obywatele Polski, wybrali właśnie partyzantkę sowiecką?

- Bracia Bielscy pochodzili z rodziny, której całkiem dobrze wiodło się w państwie polskim. Tewje Bielski był podoficerem Wojska Polskiego. Mimo to w 1939 roku po wkroczeniu do Polski sowieckiego agresora wyraził z tego powodu radość i wraz z braćmi podjął pracę w aparacie okupacyjnym. Z formalnoprawnego punktu widzenia to się nazywa zdradą główną. Ich decyzja o uczestnictwie w sowieckiej partyzantce była konsekwencją wcześniejszych wyborów. Wspomniany wcześniej Simcha Zorin przynajmniej nigdy nie był obywatelem Polski. Bielscy natomiast zdradzili swój kraj - służyli w administracji, a później w formacjach zbrojnych wrogiego, okupacyjnego państwa.

- W filmie "Opór" nic nie prowadzi do takiego punktu widzenia...

- Ludzie z Zachodu pytają: "Dlaczego nie wykazujecie entuzjazmu wobec niezwykłych czynów? Przecież dzięki nim uratowało się 1200 Żydów. Poza tym to była kwestia poglądów politycznych Bielskich i ich ludzi".

- Co pan odpowiada?

- Porównajmy: obywatel Stanów Zjednoczonych niezadowolony ze stosunków panujących w jego kraju postanawia je zmienić. Mówi, że trzeba zniszczyć to "gniazdo szatana" - ma po prostu takie poglądy. I ze względu na nie dopomaga np. w ataku terrorystycznym. W imię idei oczywiście. Pytam: jak na to patrzy przeciętny Amerykanin? Powie, że ów obywatel zdradził ich kraj. Bracia Bielscy również stanęli po stronie siły, która postanowiła zniszczyć nie tylko kraj, w którym żyli, ale cały "stary świat". Jak ma to oceniać polskie prawo i polscy obywatele?

- Pan dokonał oceny. Mnie interesuje motywacja. Może nie mieli alternatywy?

- Wstąpienie do sowieckiej partyzantki nie było jedyną możliwością dla polskiego Żyda zdecydowanego na czynne działanie - na ucieczkę z getta. Na tym samym terenie, gdzie działali bracia Bielscy, spora liczba Żydów wstąpiła do partyzantki akowskiej, sporo przechowało się u ludności po wioskach.

- Dr Andrzej Żbikowski z ŻIH w wywiadzie dla "Super Expressu" powiedział, że niektórzy Żydzi ciągnęli do Sowietów to, że polskie władze w momencie wybuchu wojny przestały myśleć kategoriami obywatelstwa i zaczęły myśleć kategoriami narodowości. Żydzi zostali zostawieni samym sobie...

- Polityka władz polskich miała charakter obywatelski. W AK mógł służyć każdy obywatel RP. Delegatura prowadziła akcje pomocowe w stosunku do ukrywających się Żydów, była akcja "Żegota", były apele i proklamacje struktur dowódczych Polskiego Państwa Podziemnego, w których potępiano niemieckie zbrodnie na ludności żydowskiej. W organach prasowych AK informowano o karaniu śmiercią denuncjatorów - tzw. szmalcowników. Jednak w warunkach konspiracji polskie władze nie mogły zapewnić Żydom opieki na masową skalę. Tak jak nie mogły zapewnić masowej ochrony innym obywatelom RP - mordowanym w egzekucjach i pacyfikacjach, wysyłanym do obozów, wysiedlanym. Na ulicach Warszawy rozstrzeliwano po 100-200 ludzi, zmywana szlauchami krew płynęła torami tramwajowymi i za moment na ulicy kwitło dalej życie. Taka była okupacyjna tragiczna rzeczywistość.

Kazimierz Krajewski

Kierownik referatu badań naukowych Oddziału IPN w Warszawie

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki