Pistolet, żeby nie skłamać, był tylko plastikową zabawką. A ukochaną Annę (33 l.) pan Lucek sam wcześniej "pożyczył" sąsiadowi. Ale tylko na trzy dni. Tymczasem termin minął, a kobieta nie wracała. Trzeba było działać.
Zdesperowany kochanek udał się pod dom niesłownego znajomego, Tadeusza P. (62 l.). Naciągnął na oczy czapkę uszatkę i wszedł do środka. W jednej ręce trzymał łom, w drugiej plastikowy pistolet.
Niestety, fortel z atrapą broni nie wypalił. Kochanka i sąsiad nie tylko się nie wystraszyli, ale w dodatku spuścili panu Lucjanowi łomot i oddali go w ręce sprawiedliwości.
Przeczytaj koniecznie: Siedlce: Dziaduś-bohater WYRWAŁ mnie z PASZCZY bestii
Szalony, acz niepozbawiony romantyzmu czyn staruszka został jednak nagrodzony. Kiedy tylko wyszedł z policyjnego aresztu, Anna wróciła do niego. Zakochani znowu są razem i przeżywają renesans związku. - On jest wspaniały i tak bardzo mnie kocha. To dlatego napadł na Tadeusza - mówi wzruszona kobieta.
Pan Lucjan wcale nie wstydzi się swojego czynu. Przeciwnie. Uważa, że o prawdziwą miłość trzeba walczyć wszelkimi możliwymi sposobami.
- Może i źle postąpiłem, ale dla Anki jestem gotów na wszystko - mówi, patrząc w oczy ukochanej. - Już nigdy jej nikomu nie "pożyczę" - zapewnia z przekonaniem.
Zakochani uwili sobie gniazdko w domku na działce pana Lucjana. Cała wioska im zazdrości. No, może z dwoma wyjątkami. Szczęściem zakochanych nie cieszą się Tadeusz P. i... prawowita żona pana Lucjana, Krystyna M. (76 l.).
Tadeusz chodzi po Bogaczewie markotny. Pani Krystyna zaś z niedowierzaniem kręci głową. - Po tym wszystkim będę go musiała z domu wyrzucić - twierdzi.