Cały dzień w kolejce do lekarza!

2009-01-16 3:00

Wiesław Marszał, dyrektor szpitala MSWiA, upokarza pacjentów. Każe im stać wiele godzin, by mogli się zapisać do lekarza specjalisty.

To horror! Trzysta osób stoi w gigantycznej kolejce do przychodni szpitala MSWiA przy ul. Wołoskiej. Wszystko po to, by zapisać się na następny kwartał do lekarza specjalisty!

- To nieludzkie, żeby nas tak traktować! - przekrzykują się pacjenci. W wąskich korytarzach ludzie kłębią się jak mrówki w mrowisku.

- To jest karygodne! - rozpacza schorowana emerytka Danuta Kwiatkowska (79 l.).

Pacjentów poinformowano, że zapisy będą "około 15 stycznia". Wczoraj od bladego świtu dzwonili, żeby dowiedzieć się "czy to już" - nauczeni doświadczeniem z poprzednich zapisów, kiedy to wielu z nich odeszło z kwitkiem. Niestety, każdy z trzech telefonów, pod którymi mogli zasięgnąć informacji, odpowiadał jedynie głuchym sygnałem! Musieli pofatygować się do szpitala, żeby nie stracić jedynego w kwartale możliwego dnia zapisów do lekarzy specjalistów.

W szpitalu tłum ludzi, skupiony w gigantycznej kolejce, jest kłębkiem nerwów, zarzewiem kłótni i jednego wielkiego zrezygnowania. Jedynie kilku szczęśliwców siedzi na nielicznych krzesłach. Większość stoi lub chodzi, organizując listy społeczne. Pacjentka, która przyszła do szpitala o 10.00, na liście jest 260!

Większość pacjentów czatowało na zapisy od białego rana. Ci, którzy przyszli koło godziny 7.00, do rejestracji dotarli o... 14.00!

Pacjenci proszą o interwencję dziennikarzy "Super Expressu". W gabinecie kierownika Polikliniki nr 1, Elżbiety Tiomkin-Jarskiej, dowiadujemy się, że jest na urlopie, nieobecny jest też dyrektor naczelny szpitala - Wiesław Marszał. W gabinecie dyrektora kierują nas do rzeczniczki placówki, Wioletty Paprockiej. Ta jednak nie odbiera telefonu.

Wygląda na to, że lekarzy ze szpitala przy Wołoskiej w ogóle nie interesuje los chorych ludzi.

- Schorowani emeryci, ludzie po operacjach, tacy jak ja, muszą czekać godzinami w kolejce. To oburzające i poniżające - mówi Janina Gniadzik (68 l,), emerytka. - Ci lekarze woleliby, byśmy tu poumierali - podsumowuje pan stojący obok.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki