Cud! Eduardo znów strzela

2009-02-18 8:00

Rok temu wszyscy zastanawiali się, czy Eduardo da Silva (26 l.) kiedykolwiek będzie mógł normalnie chodzić. Po makabrycznym złamaniu nogi jego wygięta pod nienaturalnym kątem stopa zwisała bezwładnie, tak jakby została urwana. Po 358 dniach byliśmy świadkami cudu. Napastnik Arsenalu nie dość, że zagrał w pucharowym meczu z Cardiff (4:0), to jeszcze strzelił w nim dwie bramki!

- To najszczęśliwsza noc w moim życiu - mówił urodzony w Brazylii reprezentant Chorwacji po pierwszym od koszmarnej kontuzji występie, ocierając płynące po policzkach łzy. - Płaczę, ale nie wstydzę się tego. Wypełniające mnie emocje są nieprawdopodobnie intensywne.

23 lutego 2008 roku w 3. minucie meczu z Birmingham Eduardo został brutalnie sfaulowany przez Martina Taylora. Doznał otwartego złamania stawu skokowego i zerwania w nim wszystkich więzadeł. Pozrywane zostały też naczynia krwionośne. Lekarzom udało się uratować nogę, ale wydawało się, że błyskotliwy piłkarz nie ma żadnych szans na powrót do wielkiego futbolu. Ten jednak ani na chwilę się nie poddał.

- Przez ten rok nie mogłem wyjść z podziwu, patrząc, z jakim uporem i cierpliwością ten chłopak walczył z kontuzją - kręcił z uznaniem głową menedżer Arsenalu Arsene Wenger.

Po pierwszym golu w meczu z Cardiff wzruszony Eduardo ucałował ślubną obrączkę.

- To dlatego, że moja żona Andreja i moja córeczka Lorena wspierały mnie bardzo w tym trudnym czasie - wyjaśniał snajper "Kanonierów".

Po drugiej bramce podbiegł do ławki rezerwowych Arsenalu, aby za chwilę paść w objęcia Tony'emu Colbertowi - fizjologowi londyńczyków.

- Przez ostatni rok Tony widywał się z Eduardo częściej niż z własną żoną, więc zasłużył na to - śmiał się menedżer Wenger.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki