Czad zabił naszego aniołka

2009-01-22 3:00

Tragedia na Grochowskiej! Ulatniający się czad z piecyka w łazience zabił szesnastoletnią Agnieszkę. Jej rodzice i młodsza siostrzyczka trafili do szpitala. Z kamienicy ewakuowano wszystkich lokatorów.

Wczoraj nad ranem spokojnie śpiących mieszkańców kamienicy przy ul. Grochowskiej 302 obudziło walenie do drzwi. Kiedy usłyszeli, że to straż pożarna, zerwali się z łóżek i w piżamach wybiegli na klatkę. Okazało się, że w mieszkaniu na drugim piętrze ulatnia się czad! Rodzinę z feralnego mieszkania dotknęła prawdziwa tragedia. Tlenek węgla, niewidzialny zabójca, uśmiercił córkę państwa W., Agnieszkę (†16 l.). Dziewczynka jeszcze kilkanaście dni temu obchodziła urodziny, a teraz jej życie zostało tak okrutnie przerwane!

- Co za tragedia! Agniesia była dopiero w gimnazjum. Taka młoda, taka śliczna, nasz aniołeczek... Przed nią było całe życie! - rozpacza babcia dziewczyny. - Cała moja rodzina jest w szpitalu, a wnuczka nie żyje! - płacze rozdzierająco. - Cichutka, spokojna dziewczyna. Była taka wrażliwa i wesoła - opowiada zdruzgotana kobieta, paląc nerwowo papierosa.

Rodzice Agnieszki, Dorota (37 l.) i Andrzej (41 l.) W., trafili do Szpitala Grochowskiego. Pani Dorota pod opieką krewnych, po badaniach, opuściła szpital. Pogrążona w głębokiej rozpaczy, szlochająca, nie była w stanie wypowiedzieć nawet słowa. Pan Andrzej leżał pod maską tlenową, a łzy płynęły mu po policzku. Ich druga córka, Iza (12 l.), została przewieziona do szpitala na Niekłańskiej. Jej życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo.

Przyczyną tragedii był ulatniający się z piecyka w łazience tlenek węgla.

- Byliśmy przerażeni! Taka śliczna dziewczyna. Co za tragedia! - opowiada ze zgrozą Anna Krasińska (35 l.), sąsiadka nieszczęśliwej rodziny. - Straż pożarna nas ewakuowała. Na podwórku ustawiła ogrzewany namiot. Tam czekaliśmy za transport do szpitala przy Szaserów. Byliśmy badani w komorze hiperbarycznej. Na szczęście u mnie i męża nie stwierdzono podwyższonego stężenia tlenku węgla - opowiada poruszona.

- Czad to bezwonny gaz, którego nie da się wyczuć - ostrzega Piotr Tabendzki (35 l.) z Komendy Miejskiej Straży Pożarnej.

Jeżeli w powietrzu stężenie tlenku węgla przekracza 1,28 proc., śmierć człowieka następuje po trzech minutach!

Dlaczego w mieszkaniu przy Grochowskiej czadu było tak dużo, że aż zabił dziewczynę?

- Ten budynek jest stary, w lokalach są stare i wysłużone już piecyki - tłumaczy kominiarz, który skontroluje po wypadku mieszkania przy Grochowskiej 302. - Poza tym ludzie wymienili sobie okna na plastikowe. Pewnie zamykają je szczelnie i gaz dłużej utrzymuje się w pomieszczeniach - dodaje.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki