Zbliżał się wieczór, a Moniki, córki pana Mirosława, nie było jeszcze w domu. - Bardzo się martwiłem, kazałem więc starszemu synowi szukać jej po wiosce - opowiada mężczyzna. W najgorszych snach nie przypuszczał, że gdy chłopak znajdzie Monikę, na jaw wyjdzie okrutna prawda o jego pracowniku. - Syn znalazł córkę u Tomka w domu - mówi, a jego głos drży.
Tam pijany zwyrodnialec, dysząc nad niewinną dziewczynką, brukał jej młode ciało. - Gdyby nie syn, nie wiadomo, jak by się to skończyło. Córka była cała posiniaczona, a w Tomka jakby diabeł wstąpił - opowiada pan Mirosław.
Monika wyznała śledczym, że Tomasz Sz. już wcześniej dobierał się do niej i ją molestował. - Nie mogę sobie darować, że nie zauważyłem, z kim mam do czynienia - denerwuje się ojciec dziewczynki. Ale przez dwa lata Tomasz Sz., pracując w małym warsztacie samochodowym pana Mirosława, świetnie maskował swoje prawdziwe oblicze. - Był sumienny, uczciwy, grzeczny. W życiu nie podejrzewałbym go o to, co zrobił - mówi mężczyzna, który oprawcę swojej córeczki gościł w domu, dawał jeść, traktował jak syna. Gwałciciel trafił za kratki. Grozi mu 12 lat więzienia.