Donald Tusk BRONI SYNA Michała: Polacy nic się nie stało!

2012-08-16 20:13

Ojciec na stanowisku to prawdziwy skarb. Przekonał się o tym syn premiera Michał Tusk (31 l.), o którym głośno zrobiło się przy okazji afery z Amber Gold. Bo choć Donald Tusk (55 l.) twierdzi, że nigdy zawodowo nie wspierał jego kariery, to kiedy wybuchła medialna wrzawa, zorganizował konferencję prasową, by wziąć Michała w obronę.

Co wynika z konferencji premiera? Że tak naprawdę nic się nie stało, upadek Amber Gold nie jest niczym szczególnym, a już na pewno nie można mieszać do tej afery Michała Tuska.

- Mój syn otwarcie stwierdził, że popełnił poważne błędy. Ja osobiście mam do mojego syna pełne zaufanie. Jest człowiekiem szczerym, czasem za bardzo szczerym. Ja osobiście wierzę, że poradzi sobie z tą sytuacją - mówił na zwołanej we wtorek konferencji prasowej Donald Tusk.

Zapewniał jednocześnie, że nigdy nie wykorzystywał swojej pozycji, by pomagać dzieciom w karierze. - Staram się zawsze rozdzielić, i robiłem to do tej pory skutecznie, rolę ojca od roli prezesa Rady Ministrów. Moje dzieci, kiedy osiągnęły wiek dorosły, zarówno syn, jak i córka, starały się zawsze działać na własny rachunek. (…) Ja też mam zasadę, która czasem dużo kosztuje - nigdy żadnemu bliskiemu nie pomagałem, korzystając z funkcji, jaką pełnię - wyjaśniał.

Kontrowersje dotyczące syna premiera wybuchły po tym, jak wyszło na jaw, że pracował dla podejrzanego biznesmena Marcina Plichty (28 l.), właściciela upadłych linii lotniczych OLT oraz Amber Gold. Szybko jednak okazało się, że młody Tusk, przyznając się do współpracy z Plichtą, nie powiedział prawdy. Zaniżył m.in. wysokość otrzymywanego wynagrodzenia, okazało się też, że interesy kontrowersyjnego przedsiębiorcy reprezentował, będąc jednocześnie dziennikarzem! Plichta twierdzi też, że Tusk sam zabiegał o pracę u niego, a nie - jak twierdzi syn premiera - został do niej ściągnięty.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki