Fibak po prowokacji Wprost - straci dobre imię, straci żonę?

2013-06-05 20:31

Legenda tenisa, Wojciech Fibak (61 l.), ostatnio nie ma dobrej passy. Nie dość, że wypłynął właśnie seksskandal z jego udziałem, o którym doniósł tygodnik "Wprost", to jeszcze za kilka dni pojawi się w sądzie na swojej pierwszej sprawie rozwodowej z żoną Olgą (35 l.). Fibak do samego końca miał nadzieję, że uratuje to małżeństwo, teraz jednak żona zapewne nie zrezygnuje ze sprawy sądowej.

Jeszcze do niedawana życie najpopularniejszego polskiego tenisisty przypominało bajkę. Druga, młodsza o 26 lat żona, piękne córki, podróże po świecie i miliony na koncie. Teraz jednak nad rajem Fibaka zebrały się czarne chmury. 11 czerwca rozpocznie się w sądzie jego sprawa rozwodowa. Tenisista do końca miał nadzieję, że uda mu się uratować małżeństwo. Jeszcze w kwietniu pytany o rozstanie z żoną mówił "Super Expressowi": - To, że gdzieś się pojawiła taka informacja, nic nie oznacza.

Poznali się w hotelu Bristol

Były sportowiec zapewne już nie ma złudzeń, że to koniec tego związku. W obliczu seksskandalu, który ujawnił magazyn "Wprost", dotyczącego tego, że Fibak miał umawiać dziewczyny ze swoimi bogatymi kolegami w celach towarzyskich, żona nie wycofała papierów z sądu.

A nic nie wskazywało na to, że to idealne małżeństwo tak szybko się skończy. Olga przez lata była zapatrzona w znanego męża. Gdy poznali się w 1998 roku w kawiarni hotelu Bristol, od razu między nimi zaiskrzyło. Dał jej swoją wizytówkę, a ona do niego zadzwoniła i tak to się zaczęło. Ślub wzięli dwa lata później.

- Jestem kobietą jednego mężczyzny - zapewniała Olga dwa lata temu w wywiadzie dla magazynu "Viva!".

Drugi rozwód

Niestety, dla Fibaka to będzie już drugi rozwód. Tenisista jako młody chłopak wziął ślub z Ewą. Ale to małżeństwo skończyło się pod koniec lat 80. Z tego związku Ewa i Wojciech mają dwie dorosłe już córki - Paulinę (35 l.) i Agnieszkę (38 l.). Obie założyły już rodziny i wyszły za mąż za obcokrajowców. Młodsza mieszka w Rolle w Szwajcarii, a starsza w Atenach w Grecji. Natomiast była żona osiadła w Paryżu. Fibak bez wyrzutów sumienia mógł więc całą uwagę poświęcać Oldze i ich córeczce Ninie (6 l.). A teraz znów rozstanie i kolejny podział majątku.

Choć Fibakowie mają podpisaną intercyzę, konto byłego tenisisty zapewne uszczupli się o miliony złotych. Ale to dla byłego tenisisty raczej nie jest problem. Kilka lat temu mógł pochwalić się majątkiem szacowanym na 50 milionów dolarów. Fibak pierwsze pieniądze zarobił na tenisie. Potem zaczął inwestować w nieruchomości i dzieła sztuki. W Warszawie prowadzi galerię. W jego kolekcji jest ponad 400 obrazów. Ma też do dyspozycji kilka domów i apartamentów, m.in. w Monte Carlo, we francuskich Alpach, w Warszawie i Poznaniu.

Gdy cierpi wizerunek...

Ale pieniądze to nie wszystko, gdy cierpi wizerunek. A może zostać nadszarpnięty po tym, gdy "Wprost" upublicznił prowokację i nagrania, z których wynika, że były tenisista zajmuje się znajdowaniem dziewczyn do towarzystwa dla swoich bogatych przyjaciół. Zgłosiła się do niego dziennikarka Malina Błańska z prośbą o znalezienie sponsora. "Panie Wojtku, czy może pomaga pan miłym dziewczynom poznać i zarobić przy poznaniu miłych panów. Miła dziewczyna" - taki SMS wysłała do Fibaka. Podała się za studentkę. Tenisista zaproponował jej spotkanie w swojej galerii na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Znalazł dla niej kandydata. "Bardzo fajny facet. To jest pewnego rodzaju wyróżnienie dla ciebie, to jest wyjątkowy człowiek, wyjątkowy. (…) On ci pomoże w jakichś rzeczach, kosztach studiów, z opłatą za telefon" - zachęcał Fibak.

Następnie zaprosił dziewczynę do gabinetu, który zamknął na klucz. Po kilku minutach rozmowy chciał bliżej poznać Malinę. "Kazał mi wstać i pokazać sylwetkę. Podszedł i pocałował mnie" - czytamy w jej relacji.

Fibak, jak wynika z publikacji tygodnika, próbował przekonać redaktora naczelnego, by zrezygnował z wydrukowania materiału. Nic to nie dało.

Czy Fibak próbował przekupić redaktora?

Wojciech Fibak (61 l.) próbował wpłynąć na redaktora naczelnego "Wprost" Sylwestra Latkowskiego, by ten nie publikował kompromitującej dla niego prowokacji. - Fibak chciał mnie skorumpować. To był dla mnie szok... - mówi Sylwester Latkowski.

Burza wokół Fibaka wybuchła po tym, jak "Wprost" opublikował relację ze spotkania tenisisty z podstawioną dziewczyną. Okazało się, że Fibak proponował jej pomoc w znalezieniu za granicą sponsora.

Tuż przed publikacją były tenisista próbował zablokować materiał. - Obiecuję współpracę do końca życia - błagał przez telefon Latkowskiego. O jaką współpracę Fibakowi chodziło wyjaśnia w dalszych słowach. - Co zaproponować? Cokolwiek pan chce, jakikolwiek inny materiał, nie wiem, może się okaże, że mogę zaproponować świat tenisowy, świat artystyczny, współpracę, wszystko. Może pan przemyśli, panie Sylwestrze? (…) Ja naprawdę stanę na głowie. W ogóle wszystko, co pan chce, żeby tylko to nie poszło - negocjował. Starał się też zablokować artykuł poprzez złożenie propozycji autorkom prowokacji. - A czy to nie są dziennikarki, którym trzeba coś, nie wiem, gdyby pan na przykład zdecydował się, żeby tego nie puścić, to czy można im w jakiś sposób... Nie wiem, czy one chcą to jako dziennikarki, czy to są osoby, które chcą pieniądze za to? - dopytywał Fibak.

Latkowski telefonem Fibaka był zniesmaczony. - Fibak nalegał na rozmowę ze mną, z pominięciem autorów. Przy świadkach połączyłem się z nim, wszystko nagrywaliśmy. Nie chcieliśmy, by ktoś kwestionował prawdziwość dziennikarskiej pracy. Kiedy Fibak doszedł do momentu, że mógłby ewentualnie zapłacić dziennikarkom pieniądze, postanowiłem, że musimy to opublikować - opowiada w rozmowie z nami Latkowski.

Za próbę zablokowania publikacji Fibak nie poniesie żadnej odpowiedzialności. - To prywatna rozmowa, dwóch prywatnych osób. Nie podlega więc odpowiedzialności prawnokarnej - mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Dariusz Ślepokura. Fibak w wydanym w poniedziałek oświadczeniu, twierdzi, iż "fakt nagrania przez redaktora naczelnego rozmowy bez jego zgody, a następnie upublicznianie jej - łamie kanony dziennikarskie i zasady etyki zawodu". Latkowski: - Pan Fibak nie zadzwonił do kolegi redaktora, tylko wiedział, że dzwoni do naczelnego "Wprost" i powinien sobie zdawać sprawę, że jego rozmowa może być nagrywana - kończy Latkowski.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki