Gasili żywą pochodnię

2008-10-01 4:00

Tragiczny wypadek w Chorzowie. Pędzący ulicami miasta motocyklista wbił się z olbrzymią siłą w zaparkowany samochód dostawczy. Benzyna z rozbitego baku motocykla zapaliła się. Płomienie błyskawicznie objęły nieszczęsnego kierowcę. Na ratunek ruszyli mu pracownicy pobliskiego warsztatu samochodowego. Mikołaj S. (21 l.) przeżył wypadek, ale w ciężkim stanie trafił do szpitala.

Do kraksy doszło około godziny 11.20 na ul. Krasickiego w Chorzowie. Z relacji świadków wynika, że Mikołaj S. szalał swoim motocyklem po mieście. Na łuku drogi wpadł w poślizg.

- Widziałem kątem oka, jak zaczyna go rzucać na asfalcie - opowiada Krzysztof Ciasto (25 l.), pracownik warsztatu samochodowego przy ul. Krasickiego. - Potem było słychać tylko wielki huk - dodaje pan Krzysztof.

Mikołaj S. uderzył w stojącego na ulicy dostawczego mercedesa. Motocykl został rozbity w drzazgi. Z pękniętego baku wyciekła benzyna, która niemal natychmiast się zapaliła. Płomienie objęły nieprzytomnego Mikołaja S. Krzysztof Ciasto wraz ze swym młodszym kolegą z pracy Tomaszem Beniszem (22 l.) rzucili się na pomoc.

- Tomek próbował gasić ogień bluzą roboczą, ja używałem samochodowego pokrowca. Na szczęście udało nam się zdusić płomienie - opowiada Krzysztof Ciasto.

Pomoc dla nieszczęśnika nadeszła szybko. Najpierw karetką pogotowia został przewieziony w miejsce, gdzie mógł wylądować śmigłowiec. Helikopter zabrał mężczyznę do Szpitala św. Barbary w Sosnowcu. Stan 21-latka jest ciężki.

Okoliczności tragicznego wypadku bada policja. - Świadkowie twierdzą, że poszkodowany motocyklista jechał bardzo szybko - twierdzi sierżant sztabowy Andrzej Wydor (42 l.) z chorzowskiej drogówki. - W pewnym momencie, kilkadziesiąt metrów przed miejscem zderzenia, stracił panowanie nad maszyną. Niestety nie udało mu się już odzyskać kontroli nad motorem - dodaje Andrzej Wydor.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki