W chwili śmierci gwiazdor chorował na raka skóry, ważył 50 kg, był łysy, miał połamane żebra i przebite igłami serce. W żołądku Jacksona znaleziono także tabletki, którymi był regularnie faszerowany i ani śladu po jakimkolwiek pożywieniu!
Lekarze przeprowadzający sekcję byli zaszokowani stanem zwłok króla popu. Jego organizm był całkowicie wyniszczony. Jak ujawnił "The Sun", w chwili śmierci Jackson miał w żołądku wyłącznie tabletki przeciwbólowe, ponieważ ostatnio prawie niczego nie jadł. Podobno Michael już dawno przestawił się na jeden posiłek dziennie. Pytanie tylko, jaki lekarz mógł na to pozwolić! Ale na tym nie koniec sensacyjnych informacji wprost z prosektorium, w którym przeprowadzano sekcję.
Lekarz, który reanimował króla popu (najprawdopodobniej zrobił to prywatny lekarz Jacksona Conrad Murray) ugniatając klatkę piersiową, połamał Jacksonowi żebra. Niestety, to niejedyny błąd w sztuce, jaki zdruzgotana wynikami sekcji rodzina artysty wytyka jego lekarzowi. Ustalono, że Murray cztery razy usiłował wkłuć się do serca, aby wstrzyknąć lek przywracający skurcze. Trzy chybione uderzenia igłą uszkodziły ściany serca, czwarta próba wywołała skutek, który mógłby osiągnąć amator: igła trafiła prosto w kość żebrową. Wcześniej ten sam lekarz nie zastosował się do jednej z najważniejszych zasad reanimacji i zamiast położyć Jacksona na twardym podłożu, np. podłodze, wykonywał masaż serca na miękkim łóżku.
Patolodzy, którzy zbadali ciało przedwcześnie zmarłego gwiazdora, policzyli także liczbę blizn na ciele Michaela. Na ich podstawie stwierdzono, że "Jacko" przeszedł przynajmniej 13 operacji plastycznych. Medyków zszokował także wygląd głowy Michaela, którą pokrywał jedynie meszek. Nos, który był wielokrotnie operowany - po prostu opadł.