GWAŁT na terenie SĄDU OKRĘGOWEGO w Warszawie: WIĘŹNIOWIE ZAWIEDLI nasze zaufanie

2013-04-18 4:00

Kto poniósł odpowiedzialność za to, że w największym warszawskim sądzie pracujący tam skazańcy urządzili sobie dom schadzek? Czy ktokolwiek odpowie za zaniedbanie, które doprowadziło do gwałtu w gmachu Sądu Okręgowego w Warszawie? Wygląda na to, że nikt...

Na pewno do winy nie poczuwają się sami sędziowie czy pracownicy Sądu Okręgowego w Warszawie.

- Proszę pamiętać, że za przestępstwa kryminalne odpowiadają ich sprawcy, a nie ktoś inny - mówi sędzia Maja Smoderek, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Warszawie. - Nie ma odpowiednich przepisów, które nakładałyby na sąd obowiązek sprawowania kontroli nad takimi więźniami. Ponieważ więźniowie są osadzeni w systemie półotwartym, to również w czasie pracy w sądzie mają sporo swobody. Zaufanie, jakim się takich więźniów obdarza, jest jednym z elementów ich resocjalizacji i ma pomóc wrócić im na łono społeczeństwa. Ci więźniowie zawiedli nasze zaufanie - kwituje Smoderek.

Wyrok w sprawie gwałtu, którego dokonał Adam B. (50 l.) w budynku sądu, zapadł już w styczniu tego roku. Obrońcy mężczyzny złożyli jednak apelację, więc teraz sprawę będzie rozpatrywał... sąd okręgowy, w którym wszystko się wydarzyło. Jak ustalił "Super Express", przeciwko żadnemu pracownikowi sądu ani służby więziennej nie toczyło się w tej sprawie żadne postępowanie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki