Hannibal z Żoliborza obciął głowę nożem, a nie brzeszczotem

2016-02-29 3:00

Niewzruszony i opanowany - taki podczas przesłuchania był Kajetan P. (27 l.). W sobotę Hannibal z Żoliborza przez cztery godziny ze szczegółami opowiadał prokuratorowi, w jaki sposób zamordował swoją nauczycielkę języka włoskiego. Katarzynie J. (+31 l.) głowę odciął nożem, a nie brzeszczotem, który znaleziono na miejscu zbrodni. Robił to powoli, w spokoju, jakby z mordu chciał uczynić ucztę.

W piątek przewieziono go z Malty do Warszawy wojskową casą w asyście uzbrojonych po zęby konwojentów, a w sobotę stanął już przed prokuratorem. Na czas przejazdu konwoju z aresztu przy ul. Rakowieckiej do gmachu Prokuratury Okręgowej przy Chocimskiej zamknięto dla ruchu ulice. Takich środków bezpieczeństwa nie było od czasu procesów pruszkowskiej mafii! Sam Kajetan P. miał skute nogi i ręce, a na głowie specjalny kask ochronny. Tak trafił przed oblicze prokuratora.

- Usłyszał zarzut zabójstwa Katarzyny J. Przyznał się i złożył obszerne wyjaśnienia - mówi Wojciech Sołdaczuk z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Morderca lektorki języka włoskiego nie skorzystał z pomocy wynajętego przez jego rodziców mecenasa. W tej sytuacji otrzyma obrońcę z urzędu. Bo jak stanowi prawo, oskarżony musi mieć obrońcę, jeżeli zachodzi uzasadniona wątpliwość co do jego poczytalności. Ponadto obrońcę przed sądem okręgowym musi mieć oskarżony o zbrodnię zabójstwa.

Hannibala z Żoliborza prokurator maglował przez kilka godzin. Kajetan P. niewzruszony i opanowany wyjawił mu szczegóły zbrodni. - Jego wyjaśnienia były zbieżne z zebranym dotychczas materiałem dowodowym - powiedział nam prokurator Sołdaczuk. Tuż po zabójstwie wydawało się, że Hannibal odciął głowę swojej ofierze brzeszczotem, który znaleziono w jej mieszkaniu. Jednak jak nieoficjalnie ustaliliśmy, patolog stwierdził, że na szyi Katarzyny J. były rany gładkie, a nie szarpane. To ma świadczyć o użyciu noża, ale też i o spokoju, jaki zachował morderca przy tej czynności. Niewykluczone, że z odcięcia głowy chciał zrobić sobie ucztę - taką samą, jaką opisał po łacinie w wierszu "Wieczerza Hannibala Lectera".

Potwierdziło się, że po morderstwie w mieszkaniu na Woli Kajetan P. spakował głowę ofiary do plecaka, a korpus na siłę upchnął do torby podróżnej, z grubsza wytarł krew rozbryzganą po całym mieszkaniu i zamówił taksówkę. Ze zwłokami pojechał na Bielany, gdzie przesiadł się do drugiej taksówki. Kurs zakończył na Żoliborzu, gdzie mieszkał. Tam pakunek podpalił. Później uciekł. Dopiero po dwóch tygodniach zatrzymano go na Malcie.

Zobacz: Małopolskie. Złodziej sam zgłosił się na policję

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki