Jan Ch. z OSTROWA LUBELSKIEGO: Nie pamiętam, że ZABIŁEM ŻONĘ

2011-10-08 5:00

Jan Ch. (44 l.) z Ostrowa Lubelskiego, który latem ubiegłego roku staranował autem swą byłą żonę Zofię (+46 l.), a ranną dobił, rozcinając jej brzuch, na sali sądowej doznał amnezji! Nie pamięta, żeby zabijał. Oskarżony zachował jednak humor, z uśmiechem na twarzy przekonywał, że to nie on. - Pewnie została pobita, ale przez kogo, to nie wiem - drwił.

Pobrali się 18 lat temu, mieli trójkę dzieci. On, chłop jak dąb, znęcał się nad żoną niemal od początku ich związku. Ona drobniutka, przez długi czas znosiła swój los. W końcu nie wytrzymała. Trzy lata przed tragedią rozwiedli się i dla Zofii zaczęło się nowe życie. Dostała pracę jako sprzątaczka w szkole. Wynajęła domek, gdzie mieszkała z dwójką dzieci (najstarszy syn został z ojcem).

Feralnego dnia Jan Ch. szukał swojej byłej żony od samego rana. Pytał się ludzi, "gdzie jest ta suka". Był wściekły o to, że Zofia doskonale radzi sobie bez niego.

- Zdenerwowałem się, bo poszła do opieki społecznej po alimenty - mówił na sali sądowej. Uśmiechnięty, prawie że wesoły, twierdził, że jest niewinny. Owszem, natknął się na Zofię, jednak nie potrącił jej, a na chodnik wjechał, bo się zagapił.

Zdaniem śledczych było inaczej. Celowo staranował pieszą na chodniku. - Kobieta podniosła się, zaczęła uciekać. Kierowca wysiadł i ruszył za nią. Powalił na ziemię i zaatakował, zadając jej rany ostrym narzędziem - relacjonuje Artur Marczuk z policji w Lubartowie. Zofia Ch. zmarła ma miejscu. Miała rozpłatany brzuch.

Jan Ch. twierdzi, że chciał z nią jedynie porozmawiać. Gdy wysiadł z auta, ona uciekła. - Pewnie ktoś ją później pobił - mówił na procesie. A dlaczego sam ukrył się w okolicznych lasach? - Coś mi się porobiło - drwił. Grozi mu dożywocie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki