Jerzy Buzek jak Adam Małysz

2009-07-14 7:00

Jaki wpływ będzie miało szefowanie Parlamentowi Europejskiemu przez Jerzego Buzka na życie przeciętnego Polaka - ocenia dla "Super Expressu" prof. Paweł Śpiewak

"Super Express": - Dziś w Strasburgu głosowanie nad kandydaturą naszego rodaka Jerzego Buzka na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Krajowi politycy, a za nimi media, od dawna uważają to za wielki sukces Polski - właściwie na arenie międzynarodowej pierwszy tak spektakularny od pięciu lat, czyli od chwili wejścia naszego kraju do wspólnoty wolnych państw Unii Europejskiej. My jednak chcemy spytać o kwestię wydawałoby się przyziemną, ale bardzo istotną - jaki wpływ będzie miało szefowanie przez Buzka Europarlamentowi na życie przeciętnego Polaka?

Prof. Paweł Śpiewak: - To nie jest dobrze postawione pytanie. Bo jaki wpływ na życie zwykłych ludzi ma to, że Adam Małysz skakał kiedyś bardzo dobrze? Odpowiedź brzmi - nie ma żadnego. Czy sukces Małysza dał początek polskiej szkole skoczków narciarskich? On nam dał po prostu poczucie dumy. To, że Jerzy Buzek będzie pierwszym Polakiem zajmującym tak wysokie stanowisko w strukturach europejskich, ma znaczenie symboliczne. Możemy to też traktować jako nasz zbiorowy sukces. Ale nie ma żadnego wpływu na nasze życie. Tak jak nie miał go Jacek Saryusz-Wolski, będąc szefem komisji spraw zagranicznych Parlamentu Europejskiego. Szef Europarlamentu nie jest reprezentantem Polski, lecz Europy. Wprawdzie nasz kraj pokazał, że dysponuje dużą siłą w Europie, ale szef Europarlamentu dba o interesy europejskie i to jest jego najważniejsze zadanie.

- Słowa pana profesora nie do końca korespondują z tym, co przedwczoraj, podczas pożegnalnego spotkania z dotychczasowym przewodniczącym Parlamentu Europejskiego Hansem-Gertem Poetteringiem, stwierdził premier Donald Tusk: "Wygrana Jerzego Buzka wzmacnia pozycję Polski i mam dodatkowy atut i argumenty, kiedy będę dyskutował o Komisji Europejskiej"...

- Wątpię, aby dla premiera był to mocny atut. Przecież przydział unijnych stanowisk odbywa się według kryterium narodowego, czyli każdy kraj dostanie tyle, ile przewidują procedury - ani mniej, ani więcej. Nie jesteśmy w Unii Europejskiej jedynym państwem, które chce coś dla siebie ugrać. Dlaczego więc Polacy mieliby zabrać stołki Hiszpanom, Węgrom czy Bułgarom? Wydaje mi się, że będzie zupełnie inaczej, niż prognozuje premier Tusk - po wyborze Jerzego Buzka szanse Polaków na kolejne stanowiska w Europie zmaleją. Bo unijni politycy mogą pomyśleć tak: "Polacy dostali, co chcieli i wystarczy!". Ale jest też druga strona medalu. Jeśli w ciągu swojej dwuipółletniej kadencji Buzek sprawdzi się jako szef, może mieć to dla nas pozytywne konsekwencje. Można bowiem powiedzieć, że Polak otrzymał pewien kredyt zaufania, który - jeśli zostanie utrzymany - stworzy szanse na awans w strukturach europejskich dla kolejnych polskich polityków. Byłby to dowód na to, że Polak potrafi wyjść poza swą przynależność narodową i działać jako polityk europejski. I byłby to wielki sukces - zarówno dla Jerzego Buzka, jak i dla nas. Jest to jednak kwestia przyszłości, a nie naszych obecnych szans.

- Czy pana zdaniem rząd PO-PSL nie popełnił błędu, angażując się tak mocno w kandydaturę Jerzego Buzka, pomijając zarazem innych polskich kandydatów na ważne stanowiska w Unii Europejskiej - choćby unijnych komisarzy?

- Oczywiście, szef Parlamentu Europejskiego ma bardzo duże znaczenie dla Europy - należy przecież do wpływowej, wąskiej elity. Byłoby jednak lepiej, gdybyśmy prócz funkcji przewodniczącego PE zapewnili sobie również inne ważne stanowiska, przede wszystkim wspomnianych komisarzy. Teraz sytuacja jest taka, że mamy właściwie tylko jednego Buzka.

- Chyba nie tylko Buzka. Polską reprezentację wzmacnia przecież funkcja wiceszefa Parlamentu Europejskiego dla Michała Kamińskiego z frakcji konserwatywnej?

- To żadne wzmocnienie. Takie stanowisko należy się Kamińskiemu jakby z marszu - ze względu na partyjną przynależność. Każda frakcja Europarlamentu ma bowiem zagwarantowaną funkcję wiceszefa PE, których w sumie jest czternastu. Przypomnę, że Jacek Saryusz-Wolski też był kiedyś wiceprzewodniczącym Europarlamentu i nic konkretnego dla nas z tego nie wynikło. Realnym wzmocnieniem naszej pozycji byłaby większa liczba zarządzających Polaków w strukturach Unii Europejskiej. Niestety, do tej pory nie pełniliśmy zbyt wielu odpowiedzialnych funkcji. Można się spodziewać, że podobnie będzie podczas tej kadencji PE. Nie jesteśmy w stanie dobrze wykorzystać puli, która przysługuje nam przy obejmowaniu niższych stanowisk urzędniczych czy dyrektorskich. Uważam to za naszą dużą słabość.

Prof. Paweł Śpiewak

Socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki