Katastrofa śmigłowca. Nie żyje mąż posłanki Arciszewskiej

2013-09-14 1:15

W okolicy miejscowości Wygonin w województwie pomorskim doszło do tragedii. Rozbił się śmigłowiec. Cała załoga maszyny nie żyje. Na pokładzie był biznesmen Krzysztof Mielewczyk, mąż posłanki PiS Doroty Arciszewskiej – podaje Radio Gdańsk.

Do tragedii doszło 13 września niedaleko miejscowości Wygonin w województwie pomorskim. Jak podaje tvn24.pl, dwa ciała znaleziono wewnątrz wraku, trzecie kilka metrów dalej. Wszystko wskazuje, że jedną z ofiar jest znany na Pomorzu boznesmen Krzysztof Mielewczyk, mąż posłanki PiS Doroty Arciszewskiej.

Jak podaje "Radio Gdańsk", informację, że Mielewczyk był na pokładzie, potwierdziła jego żona. Razem z nim w śmigłowcu Robinson 44 byli jego znajomy oraz zawodowy pilot. Mężczyźni lecieli z Borcza do Bydgoszczy. Krzysztof Milewczyk kupił śmigłowiec kilka miesiecy temu. Na terenie posiadłości w Borczu budował hangar, uczył się także pilotażu.

Do wypadku doszło się dwieście metrów od Domu Wczasów Dziecięcych w Wygoninie. Jak opowiadali świadkowie w rozmowie z "Radiem Gdańsk", śmigłowiec nagle zaczął tracić wysokość, spadł i zapalił się.

- Kiedy przyjechaliśmy na miejsce były już zgliszcza nie było kogo ratować, świadkowie twierdzą, że na chwilę przed katastrofą słyszeli jak przestał pracować silnik maszyny - powiedział Krzysztof Słomiński, naczelnik OSP w Starej Kiszewie w rozmowie z TV24.

Katastrofa śmigłowca w Wygoninie [WIDEO]
https://www.se.pl/wiadomosci/polska/katastrofa-smiglowca-w-wygoninie-wideo-aa-ecgh-isEd-eR7z.html

Zobacz: Katastrofa śmigłowca w Wygoninie [WIDEO]

- Śmigłowiec uległ całkowitemu zniszczeniu. Szczątki są rozrzucone na powierzchni około tysiąca metrów kwadratowych. Z pewnością to, czego nie zniszczył upadek, zniszczył pożar - wyjaśnił komendant powiatowy straży pożarnej w Kościerzynie bryg. Tomasz Klinkosz w rozmowie z TVN24.

Przeczytaj: Katastrofa śmigłowca: Kim był Krzysztof Mielewczyk

- Kiedy przyjechaliśmy na miejsce były już zgliszcza nie było kogo ratować, świadkowie twierdzą, że na chwile przed katastrofą słyszeli jak przestał pracować silnik maszyny  - powiedział Krzysztof Słomiński, naczelnik OSP w Starej Kiszewie.

Na miejscu pracowało osiem zastępów straży pożarnej.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki