Każdy grzech boli Boga

2009-04-07 7:00

Pan Bóg celowo wystawia wszystkich ludzi na pokusy złego?

- Św. Jakub pisze, że "Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi. (...) Nikogo nie kusi". Kusi jedynie zły, czyli szatan. Bóg jedynie może dopuszczać na nas pokusy. Sam był kuszony na pustyni. Ale kiedy odmawiamy Modlitwę Pańską, czyli Ojcze nasz, i wypowiadamy słowa: "I nie wódź nas na pokuszenie", to powinniśmy je rozumieć jako naszą prośbę do Ojca, aby nie pozwolił nam ulec pokusie, aby nie dopuścił do tego. Pokusy, na które się sami nie narażamy, ale przychodzą one na nas z zewnątrz, są dla nas wielką szansą pokazania Bogu, że z miłości do Niego jesteśmy w stanie je odrzucić, przezwyciężyć. W ten sposób możemy dawać dowody Bogu, że Go kochamy. Podobnie jest w stosunkach międzyludzkich. Jak bardzo szczęśliwe są te żony, których mężowie pracują wśród atrakcyjnych kobiet, a mimo wszystko nie zdradzają ich ani w myślach, ani w czynach.

- Dlaczego zatem diabeł nas kusi, co z tego ma?

- Aniołowie, a szatan jest upadłym aniołem, mieli już swój czas próby. Jedni wybrali Boga, drudzy wypowiedzieli Mu posłuszeństwo. I dziś te upadłe anioły zazdroszczą człowiekowi, że on, póki żyje, może wybrać Boga i być szczęśliwy. Za wszelką cenę dążą do tego, aby ludzie za życia i po śmierci dołączyli do nich, a nie do Chrystusa. Ale smutniejszy jest inny fakt. Dziś są ludzie złej woli, którzy często innych kuszą do złego, bynajmniej nie z zazdrości, ale dla pomnożenia swojej fortuny. Dla pieniędzy. Mam na myśli choćby przemysł pornograficzny czy kliniki aborcyjne. Mamy wówczas do czynienia z grzechami cudzymi. Ci, którzy się tych rzeczy dopuszczają, grzeszą podwójnie. Sami dopuszczają się zła, ale też innym umożliwiają czynienie zła, niejednokrotnie lansują złe zachowania, wybory, style życia. Różnego rodzaju "stręczycielstwa" moglibyśmy znaleźć o wiele więcej i w odniesieniu do wszystkich przykazań Bożych.

- Jak się bronić przed grzechem?

- Człowiek musi zrobić wszystko, co w jego mocy, aby nie ulegać pokusom. Jednak często to nie wystarcza, dlatego Bóg wychodzi mu naprzeciw z rozmaitymi kołami ratunkowymi. Po pierwsze, nie możemy narażać się na grzech (tak jak alkoholik czy narkoman po terapii nie wraca do środowiska, które tkwi w nałogach). Po drugie, często przystępujemy do spowiedzi i do komunii świętej (świeccy przynajmniej raz w miesiącu, zakonnicy co dwa tygodnie). Ale nie trzymamy się tych terminów sztywno. Jeśli widzimy, że na duszy robi nam się źle, pojawiają się niepokoje, odchodzi radość, od razu idziemy do spowiedzi. Nie dopuszczamy się grzechu ciężkiego. Po trzecie, na początku powinniśmy dążyć do tego, aby całkowicie z naszego życia wyeliminować taki grzech, tak, aby do konfesjonału iść już tylko z grzechami lekkimi, powszednimi. A kolejnym krokiem w naszym doskonaleniu powinno być wybieranie już nie między grzechem a dobrem, ale między mniejszym a większym dobrem. Najlepiej, abyśmy kiedyś wyznawali podczas spowiedzi już tylko zaniedbanie większego dobra, które mogliśmy uczynić, a nie uczyniliśmy. I ostatnia rada. Warto, aby dzień rozpoczynać modlitwą do Ducha Świętego, aby nam stale towarzyszył, tak abyśmy na koniec dnia niczego nie musieli żałować, ani żadnych myśli, ani słów, ani czynów. A udając się na spoczynek, przebiegnijmy myślą cały miniony dzień i za zło przepraszajmy, a za dobro dziękujmy.

- Kiedy grzech jest powszedni, a kiedy śmiertelny?

- Z grzechem mamy do czynienia wtedy, kiedy świadomie i dobrowolnie łamiemy, przekraczamy przykazania Boże i kościelne. W wypadku zakonników dodatkowo, gdy łamiemy śluby życia w posłuszeństwie, bez własności i w czystości. Jest to brak miłości Boga i drugiego człowieka, ostatecznie siebie, bo stawiamy sobie szlaban na drodze do szczęścia wiecznego. I tak naprawdę, gdy żyjemy w grzechach, to ani Bogu, ani ludziom się nie podobamy. Chyba każdy mądry człowiek nie chciałby mieć za sąsiada złodzieja, gwałciciela, rozpustnika, obłudnika etc. A z drugiej strony jak piękny byłby świat, gdybyśmy wszyscy starali się żyć po Bożemu. Oczywiście na ziemi nie stworzymy raju, ale gdy każdy z nas weźmie się za siebie i choćby po każdorazowej spowiedzi świętej i po corocznych świętach będzie choć odrobinę lepszy, to lepiej będzie na świecie. Można to porównać do rzeki. Gdy wielu z nas wlewa do niej ścieki, to ona do niczego się nie nadaje, ani do picia, ani do mycia. A gdy czystość rzeki się poprawia, to i ryby się w niej pojawiają, i ludzie się w niej kąpią.

Jeśli nasze wykroczenia dotyczą małych spraw, drobnej materii, mamy wówczas do czynienia z grzechem lekkim. Takie grzechy ranią Boga, obrażają Go, ale nie wykluczają Go z naszego życia. Jednak kiedy nasze decyzje, postępowanie dotyczą pogwałcenia przykazań w poważnych sprawach, dużej materii, to wtedy popełniamy grzechy ciężkie, śmiertelne, bo zabijają one Boga w nas. Przy braku opamiętania i skruchy powodują one ostatecznie śmierć wieczną, na którą sami się skazujemy.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki