Kto pracuje, a kto się leni?

2009-02-13 17:50

Kto bierze pieniądze za nic i kto hula na nartach w czasie kryzysu? To nowy spór w polskiej polityce. Jego główni bohaterowie to prezydent Lech Kaczyński i premier Donald Tusk.

Niedawno pisaliśmy, kto najbardziej leni się w Sejmie. Krytykę tę wzięli sobie do serca nie posłowie, a prezydent i premier. Po okresie względnego spokoju Donald Tusk i Lech Kaczyński weszli w nowy spór: który z nich mniej pracuje.

Okazją do takiej dyskusji stało się sejmowe wystąpienie ministra Radosława Sikorskiego na temat priorytetów polityki zagranicznej. Na sali obrad zabrakło prezydenta. Oburzyło to Donalda Tuska, który stwierdził, że jest rozgoryczony nieobecnością Lecha Kaczyńskiego. Co więcej, premier zasugerował, że udział w sejmowej debacie to obowiązek prezydenta, za który bierze pieniądze.

- Wydaje się, powiem wprost, że pan prezydent bierze za to pieniądze m.in. żeby współtworzyć polską politykę zagraniczną - powiedział szef rządu.

Tusk nie musiał długo czekać na reakcję Kancelarii Prezydenta. - Premier, który w ubiegłym roku zwiedził Machu Picchu, a w czasie kryzysu hulał na nartach, jest ostatnią osobą, która miałaby prawo upominać pracującego i pracowitego prezydenta - komentował Michał Kamiński. Wypomniał przy tym Tuskowi, że sam nie uczestniczy w wielu sejmowych debatach dotyczących polityki rządu, za którą sam bezpośrednio odpowiada.

Zresztą - jak mówił Kamiński - Lech Kaczyński znał treść przemówienia Radosława Sikorskiego, bo minister przesłał je prezydentowi wcześniej, a do Sejmu wysłał swojego najwyższego przedstawiciela, szefa Kancelarii Piotra Kownackiego.

Na koniec przypomniał, że to właśnie Donald Tusk jako parlamentarzysta zasłynął z lenistwa.

Teraz czekamy na odpowiedź kogoś z Platformy Obywatelskiej. Może Janusz Palikot?

 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki