Leszek Miller: Proces

2012-01-25 3:00

Mamy w Polsce świetnych informatyków, ale jak widać, nie pracują oni dla rządu. Internet może denerwować polityków. Szczególnie tych, którzy kochają siebie ze wzajemnością i pragną, by lustereczko - czy to w postaci mediów czy też internetowych wpisów - mówiło im codziennie, że są najpiękniejsi na świecie.

Owszem, dozwolona i tolerowana anonimowość w komentowaniu codzienności na portalach czy blogach czasami wyzwala najniższe instynkty - roi się od wpisów chamskich, wulgarnych, pełnych nienawiści czy też podłej "bezinteresownej" zawiści. Wydawać by się mogło, iż dość czasu upłynęło od zlikwidowania w Polsce instytucji cenzury i zbyt wielu Polaków uwierzyło, iż żyje w demokratycznym państwie prawa, gdzie nie można zamykać ust obywatelom, chyba że płyną z nich treści zakazane prawem. Tymczasem od kilku dni opinia publiczna żyje - szczególnie ta związana z Internetem - w przekonaniu, iż rząd chce wiedzieć, co robi i co ogląda, a jeszcze do tego chce to kontrolować. Ujawniony niedawno projekt umowy ACTA, choć był rozpatrywany przez rządy wielu państw, otaczała mgła tajemnicy i dopiero teraz nastąpił jej wybuch. Ma on związek z planowanym 26 stycznia podpisaniem jej tekstu przez Polskę w Tokio.

Internet i media kipią od komentarzy. Internetowa wojna z rządem - komentuje hakerskie ataki minister Boni. Zamach na wolność w sieci - odpowiadają internauci i oświadczają, że stają się kolejną grupą, której grozi się "kamaszami". Umowa ma chronić prawa autorskie, intelektualne - przekonuje władza. Chcą nas inwigilować, zamykać strony, ograniczać wolność słowa - twierdzą internauci.

Ze swej strony uważam, że własność intelektualna musi być przestrzegana, a mający prawo do własności muszą mieć zagwarantowane instrumenty egzekwowania swoich praw. Tyle tylko, że trzeba to zapewnić, kierując się polskimi możliwościami i w rozsądnej perspektywie. Jeśli minister kultury uważa na przykład, że już obecnie polskie standardy zawarte w przepisach są wyższe niż te z ACTA, to przecież nie zdarza się, aby zamknięto jakiś portal z powodu podejrzenia złożonego przez jego właściciela, że na stronie jest coś bez certyfikatu. Najpoważ-niejszym powodem do podejrzliwości wobec umowy ACTA jest brak wystarczających konsultacji z zainteresowanymi środowiskami, a nawet działania, które mogą być odczytane wręcz jako chęć ukrycia jej treści.

Zresztą brak ochoty do debaty i konsultowania swoich projektów z organizacjami pozarządowymi, samorządami gospodarczymi, związkami zawodowymi, środowiskami naukowymi nie jest niczym nowym. W poprzedniej kadencji na czele Komisji Trójstronnej (która ma wypracowywać wspólne stanowisko rządu, pracodawców i pracowników) stał wicepremier Pawlak. Co ustalił, to natychmiast było kontestowane przez ministra Rostowskiego. Pewnie dlatego od siedmiu miesięcy komisja nie była zwoływana, bo nie ma przewodniczącego, a Waldemar Pawlak nie chce być jej figurantem.

Spośród trzech frakcji, w których zasiadają polscy europosłowie w Parlamencie Europejskim, tylko jedna głosowała w listopadzie 2010 roku przeciw przyjęciu ACTA - socjaliści i socjaldemokraci. Zasiadają w niej członkowie SLD. W akcie solidarności z naszymi reprezentantami i internautami sprzeciwiającymi się porozumieniu ACTA strona internetowa Sojuszu Lewicy Demokratycznej została zawieszona.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki