Marta Szulawiak - NOWA BROŃ Napieralskiego: TAŃCZYŁAM NA RURZE żeby pomóc mamie WYWIAD!

2011-05-26 21:04

Stała się prawdziwą sensacją tego politycznego sezonu. Po tym, jak "Super Express" ujawnił, że będzie startowała do Sejmu z list SLD, o Marcie Szulawiak mówią wszyscy. Tylko nam piękna kandydatka opowiada o sobie w szczerym wywiadzie.

- Dlaczego wchodzi pani do polityki?

- (śmiech) Jestem normalną kobietą, która w pewnym momencie życia postanowiła, że zajmie się pomaganiem innym. A polityka jest dobrym miejscem na zrealizowanie tego celu. Po programie "Top Model" dostałam setki e-maili od kobiet, które mają problemy życiowe. Prosiły o pomoc, pytały, jak ja radziłam sobie z moimi dramatami.

Przeczytaj koniecznie: Gwiazda TOP MODEL - Marta Szulawiak na listach SLD - Napieralski chce mieć te piersi w Sejmie

- Miały na myśli pani taniec na rurze w klubie dla mężczyzn?

- To był koszmarny okres. Tata zmarł, mamie było ciężko. Postanowiła wyjechać do pracy za granicę. I tam miała wypadek samochodowy. Została ciężko ranna, złamała kręgosłup i była sparaliżowana. W wieku 18 lat mój świat obrócił się do góry nogami. Miałam 10-letnią siostrę, chorą mamę, do spłacenia długi, kredyty i moje marzenia o studiowaniu marketingu.

- I wtedy zdecydowała się pani na pracę w klubie nocnym?

- Nie. Od ponad trzech lat pracowałam w instytucie badawczym, a do tego zaocznie studiowałam. Pensji jednak nie wystarczało nawet na raty kredytu. A potrzebowałam pieniędzy na leczenie mamy, utrzymanie siostry, domu... Musiałam znaleźć drugą pracę. I to dobrze płatną. Nie miałam wyboru. To była najtrudniejsza decyzja w życiu. W tajemnicy przed rodziną zdecydowałam się na pracę w klubie go-go. W ciągu dnia byłam menedżerem, nocą tańczyłam w klubie.

- Nie było wyjścia? Przecież są instytucje państwowe, które pomagają.

- To jedna wielka fikcja. Nikt nie chciał nam pomóc. Instytucje państwowe odsyłały jedna do drugiej. Zrozumcie. Nie miałam wyjścia. Miałam kraść? Ze łzami w oczach walczyłam, by za wszelką cenę zachować odrobinę godności.

Patrz też: Marta Szulawiak - wszystko o NOWEJ BRONI Napieralskiego

- Polityka to świat intryg, afer, układów i ciągłego wypominania przeszłości... Nie boi się pani do niej wchodzić?

- Nie wstydzę się tego, co zrobiłam. Ratowałam rodzinę. Chcę zostać politykiem, by pomagać biednym, potrzebującym ludziom.

- Już pani mówi jak polityk. Bo to typowe polityczne obietnice. Konkretnie proszę. Jak chce pani pomagać tym ludziom?

- Na własnej skórze przekonałam się, jak trudno jest o wsparcie państwa dla biednych rodzin. Jednym z głównych problemów jest nadmierna biurokracja. Trzeba zdecydowanie uprościć procedury starania się o zasiłki socjalne. Przed ludźmi zamykane są drzwi. Aby dostać pieniądze, trzeba po kilkanaście razy upominać się w tych instytucjach. To trzeba zmienić. Do tego chce się koncentrować na pomocy młodym kobietom.

- Dlaczego do realizacji tych planów wybrała pani SLD. Ktoś bardzo namawiał na start z tej listy?

- Nie. To była moja decyzja. Mam lewicowe poglądy, m.in. dotyczące równouprawnienia, spraw socjalnych. Rozmawiałam z przewodniczącym SLD Grzegorzem Napieralskim. Przedstawiłam moje pomysły, moją wizję pomocy biednym. Zaakceptował to.

- A może Napieralski potrzebuje kobiet na listach, bo jest ustawa parytetowa. I sięga po znane osoby, po celebrytki. Tylko dlatego, by zdobyć głosy.

- Naprawdę wiem, co chcę osiągnąć w polityce. Chciałabym, aby więcej kobiet było w Sejmie. Niestety, ciągle jesteśmy odbierane jak osoby, które najlepiej nadają się do pilnowania domu. Niektóre kobiety trzeba przekonać, że mogą osiągnąć sukces. Muszą w to uwierzyć.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki