Na zachodzie już by was nie było!

2010-03-23 3:55

Gdyby ujawniona przez "SE" afera wydatkowa wydarzyła się nie w Polsce, ale w którymś z krajów zachodnich, zamieszani w nią politycy nie tylko musieliby zwrócić publiczne pieniądze, ale ponieśliby surowe konsekwencje. Tak jak to miało miejsce np. w Wielkiej Brytanii czy Szwecji.

Szastanie przez wybrańców narodu pieniędzmi podatników jest tam od razu napiętnowane. W Polsce kupowanie anten satelitarnych, aparatów fotograficznych, nawigacji satelitarnych czy nawet młotów udarowych z sejmowej kasy na razie uchodzi parlamentarzystom na sucho. Czas z tym skończyć!

Z zestawiania wydatków na biura poselskie, które niedawno ujawniliśmy, wynika, że na różne gadżety politycy wydali z publicznych pieniędzy ponad dwa miliony złotych! - Miałem taką koncepcję, by stworzyć w swoim biurze nowoczesne warunki - tłumaczył się m.in. z zakupu aparatu za 3 tys. zł i nawigacji GPS za 1,6 tys. zł Piotr van der Coghen (57 l.) z PO.

Zakup nawigacji za publiczne pieniądze? Na Zachodzie to nie przechodzi

Przyznał jednak, że z nawigacji satelitarnej korzysta osobiście, a zdjęć z aparatu nie można zobaczyć na jego stronie internetowej, bo ta... nie istnieje. Za szastanie publicznymi pieniędzmi nikt go w Polsce nie rozliczy, ale na Zachodzie znalazłby się w poważnych tarapatach! Doskonałym przykładem jest Szwecja. W 1995 r. do dymisji podała się tam premier Mona Sahlin (53 l.), która ze służbowej karty kupiła... czekoladowy batonik, papierosy i pieluchy dla dziecka.

Czytaj dalej >>>


Jeszcze większe konsekwencje ponieśli brytyjscy politycy, którzy w zeszłym roku stali się bohaterami afery wydatkowej. Oprócz remontów domów i zakupów mebli kupowali ciastka, wieszaki na ubrania, karmę dla psów, stroili pianina. Po wybuchu afery musieli zwrócić publiczne pieniądze i spotkały ich surowe konsekwencje. Stanowiska straciło 6 członków rządu, a kilkunastu posłów w obawie przed reakcją wyborców obiecało nie ubiegać się o reelekcję.

- Skandal w Wielkiej Brytanii dotyczył pokrywania przez polityków z kasy państwa nieuzasadnionych działalnością polityczną wydatków prywatnych. W wielu przypadkach ktoś mógłby powiedzieć, że chodziło o śmieszne kwoty. Ale właśnie ze względu na złamanie zasad, a nie skalę nadużycia, wielu polityków musiało zakończyć kariery - tłumaczy "SE" Andrew Sparrow, komentator brytyjskiego "Guardiana" i "The Observer": A czy polscy politycy będą potrafili zachować twarz i zwrócą pieniądze wydane na gadżety? "Super Express" postara się tego dopilnować!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki