sąd, sędzia, wymiar sprawiedliwości

i

Autor: Wojciech Jargiło wymiar sprawiedliwości

Naraził swoją pracownicę z Ukrainy na śmierć. Sąd wydał wyrok ws. rolnika z reklamy Lidla

2018-09-13 14:51

Na początku stycznia w mediach głośno było o sprawie rolnika (znanego z reklam sieci sklepów Lidl), który nie udzielił pomocy pracującej w jego przedsiębiorstwie Ukraince. Zatrudniona na czarno kobieta miała wylew, na który zareagował on w mocno kontrowersyjny sposób. Zamiast wezwać karetkę wywiózł on kobietę samochodem w okolice Środy Wielkopolskiej i dopiero wówczas zadzwonił na numer alarmowy. W środę sąd wydał werdykt w jego sprawie. Ostatecznie zadecydowano o umorzeniu postępowania karnego względem Jędrzeja C.

Jak przypomina tvn24.pl do zdarzenia doszło na początku stycznia w okolicy Środy Wielkopolskiej. Ukrainka mieszkała na terenie zakładu, gdzie była nielegalnie zatrudniona. Gdy poza godzinami pracy doznała wylewu, pracodawca nie wezwał pomocy. Zabrał kobietę i jej siostrę do samochodu i zawiózł w okolice Środy Wielkopolskiej, gdzie zatrzymał się w pobliżu przystanku autobusowego. Dopiero wówczas zdecydował się zadzwonić na numer alarmowy. Na miejsce przyjechali policjanci oraz pogotowie ratunkowe. Kobieta w ciężkim stanie trafiła do szpitala, gdzie stwierdzono u niej krwotok do pnia mózgu (wciąż trwa jej rehabilitacja). Pracodawca kobiety usłyszał dziewięć zarzutów z których osiem dotyczyło zatrudniania pracowników bez stosownej procedury. Groziły mu za to nawet trzy lata więzienia.

O warunkowe umorzenie sprawy wnioskował adwokat rolnika, który wskazywał, że pojednał się on z kobietą i przyznał do winy (tłumacząc swoje zachowanie tym, że "spanikował"). Obrońca wskazał także, że zawarta została ugoda pozasądowa z pełnomocnikiem poszkodowanej Ukrainki. Strony zobowiązały się do zachowania w tajemnicy jej warunków. Wniosek obrony poparł pełnomocnik Ukrainki, a ona podpisała oświadczenie, że "nie żąda ścigania i ukarania Jędrzeja C., gdyż się z nim pojednała".

Na warunkowe umorzenie postępowania nie chciał zgodzić się jednak prokurator z uwagi na "wysoki stopień szkodliwości społecznej czynu".

W środę sąd zadecydował umorzyć sprawę na okres dwóch lat próby. Orzekł także na rzecz pokrzywdzonej nawiązkę w wysokości 10 tys. zł, a także poniesienie przez oskarżonego kosztów sądowych. Tłumacząc swoją decyzję sędzia przypominał, że oskarżony wyraził skruchę, pokrył koszty związane z pobytem kobiety w szpitalu i zobowiązał się jej zadośćuczynić kwotą, która zapewni jej pokrycie kosztów rehabilitacji. Jak dodał, uregulował on zaległości w ZUS i podkreślił, że warte docenienia jest, że w młodym wieku prowadzi tak dobrze prosperującą firmę. Według sędziego: - Sprawa oskarżonego, mimo że była głośno komentowana i nagłośniona, (...) to jeśli dojdziemy do sedna, okazuje się za co pan ma sprawę: za to, że nie wpłacił kilku tysięcy złotych do ZUS i za to, że nie wezwał pogotowia, tylko sam podjął transport (...) i uskutecznił tę całą inscenizację, odgrywanie ról - co faktycznie doprowadziło do opóźnienia udzielenia pomocy medycznej.  Dodatkowo przekonywał on: - Każdy miał możliwość, aby wezwać pogotowie, każdy ma telefon komórkowy. Ja rozumiem, że osoby z Ukrainy mogły czuć się w jakiś sposób zagubione, mogły nie znać procedur, mogły nie wiedzieć, co i jak, jak zareagować. Ale z drugiej strony - były to osoby dorosłe, osoby, które przyjechały z Ukrainy samodzielnie, samodzielnie sobie w Polsce znalazły pracę, samodzielnie znalazły sobie miejsce zamieszkania - w związku z tym były na tyle zorientowane, obrotne, że taką czynność jak wezwanie pogotowania mogły uskutecznić. Znamy przypadki, gdzie małe dziecko, kilkuletnie, potrafi wezwać pogotowie do mamy, której coś się stało.

Wyrok nie jest prawomocny. Prokuratura nie wykluczyła złożenia apelacji w tej sprawie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki