"SE" znalazł skazanego za kradzież bramy z Auschwitz: Nie idę siedzieć, bo jestem niewinny

2010-04-23 4:55

Dla Pawła S. (36 l.) nie ma żadnych świętości. Najpierw z dwoma kompanami skompromitował nasz kraj, kradnąc historyczny napis "Arbeit macht frei" znad bramy obozu koncentracyjnego Auschwitz, a teraz kpi sobie z prawa.

Trzy dni temu miał zgłosić się do więzienia, gdzie za tę profanację miał odbyć karę 1,5 roku pozbawienia wolności. Ale się nie zgłosił! I chociaż szuka go teraz cała kujawsko-pomorska policja, on siedzi sobie w domu i w żywe oczy śmieje się z mundurowych. - Ja tam do więzienia nie idę, bo jestem niewinny - tłumaczy bezczelnie.

Dla polskiej policji odnalezienie złodziei, którzy 17 grudnia ukradli oświęcimską tablicę z napisem "Arbeit macht frei" było sprawą honoru. Wreszcie po tygodniu poszukiwań udało się schwytać rabusiów, którzy pocięli metalowy napis na trzy części, by łatwiej było go ukryć.

Przeczytaj koniecznie: Złodzieje, którzy ukradki napis Arbeit Macht Frei, nie przyszli do więzienia

Wszyscy trzej - Paweł S. (36 l.) i bracia Łukasz M. (25 l.) i Radosław M. (22 l.) pochodzą z Lipna (woj. kujawsko pomorskie). I gdy wydawało się, że sprawa została zamknięta, bo rabusie przed sądem przyznali się do wszystkiego i dobrowolnie poddali się karze, a szwedzki mocodawca kradzieży dostał się już w ręce naszej policji i prokuratury, sprawy znów się skomplikowały...

Trzy dni temu polscy złodzieje mieli zgłosić się do więzienia we Włocławku, ale Łukasz M., który dostał karę 2,5 roku więzienia, i jego brat Radosław M. (22 l.) nagle zniknęli!

- Nie wiem, gdzie są moi synowie. Wczoraj wieczorem spakowali się i wyszli z domu. - powiedziała Anna M. (48 l.), matka braci.

Przed bramą więzienia nie pojawił się też Paweł S. I nic nie robi sobie z tego, że minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski (39 l.) grzmiał, iż całą trójkę każe do więzienia doprowadzić siłą. Po prostu siedzi w domu! - Syn jest w domu. Nigdzie się nie ukrywa - powiedziała nam jego matka. I rzeczywiście - Paweł S. jak gdyby nigdy nic wyszedł w kapciach przed dom, by porozmawiać z naszymi dziennikarzami. Podczas rozmowy nie przejmował się tym, że co chwilę przejeżdżały obok policyjne radiowozy, które zmierzały do oddalonej o 150 metrów od jego domu komendy. - Nie zgłosiłem się do więzienia, bo jestem niewinny. Nie pójdę siedzieć. Przecież ja kierowcą byłem. Mój adwokat mi poradził, abym nie odbierał wezwania do odbycia kary. Więc go nie odebrałem i dlatego nie zgłosiłem się do więzienia. Napisałem też podanie o odroczenie kary. Przecież więzienia są przepełnione, a ja jestem niewinny - tłumaczy Paweł S.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki