Sparaliżowany Dariusz Fidyk postawiony na nogi: Nie wierzyłem, że będę chodzić!

2014-10-24 4:00

Był okazem zdrowia. Grał w piłkę, był strażakiem. I nagle to wszystko się skończyło. Nóż, który wbił mu w plecy były mąż jego partnerki, przeciął rdzeń kręgowy i skazał na wózek inwalidzki. Paraliż od pasa w dół. Wieczne kalectwo. Wieczne? - Nie wierzyłem, że będę chodził, ale stał się cud - mówi Dariusz Fidyk (40 l.). Dzięki rewolucyjnej operacji przeprowadzonej przez polskich lekarzy wstał z wózka!

Jego dramat wyznaczają dwie daty: lipiec 2010 r., kiedy padł jak rażony piorunem po ataku nożownika, i grudzień 2013 r., gdy zrobił pierwszy krok. Pomiędzy nimi jest pasmo wydarzeń jak z greckiej tragedii: osiem dni śpiączki, przebudzenie, radosna myśl - żyję i koszmarny bezruch sparaliżowanego ciała. I chór lekarzy odbierający jakąkolwiek nadzieję... - Leżałem na łóżku, patrzyłem tępo w sufit i nic do mnie nie docierało. Nawet to, że jestem sparaliżowany. Pojąłem to dopiero po trzech miesiącach. A po kolejnych trzech, gdy rehabilitacja nic nie dała, zrozumiałem, co to znaczy. I straciłem nadzieję - opowiada pan Dariusz.

Zobacz: Sparaliżowany chodzi! Udana operacja ZERWANEGO RDZENIA KRĘGOWEGO szansą dla innych chorych

Przywrócił mu ją kuzyn, który przeczesywał Internet, szukając pomocy, i natrafił na dr. Pawła Tabakowa, neurochirurga z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego z Wrocławia. A on rozglądał się właśnie za kimś, kto będzie królikiem doświadczalnym w nowatorskiej operacji naprawiania przerwanego rdzenia kręgowego sposobem wymyślonym przez brytyjskich neurologów pod wodzą prof. Geoffreya Raismana. Polscy lekarze jako pierwsi na świecie mieli potwierdzić, że przerwany rdzeń można zregenerować przy pomocy komórek węchowych mających wyjątkowe zdolności do odradzania się.

Ale do operacji było jeszcze daleko. - Szykowano mnie do niej przez rok. Badania, analizy, rehabilitacja... - mówi mężczyzna. Planów lekarzy omal nie pokrzyżowało wykrycie u pacjenta polipów. To wykluczało pobranie komórek węchowych z nosa. Postanowiono pobrać je... z opuszków węchowych znajdujących się w mózgu. - A to było piekielnie niebezpieczne. Operacja na otwartej czaszce! - mówi pan Dariusz. - Bałem się, ale powiedziałem lekarzom: róbcie to, gorzej już być nie może...

Ale było tylko lepiej. - Nagle zacząłem odczuwać ciepło, zimno, ból. To dodało mi sił. Ale na własnych nogach stanąłem dopiero rok po operacji - mówi wzruszony. Ćwiczy po 8 godzin dziennie. Ale chodzi coraz szybciej i dalej. I już wierzy, że kiedyś może zagra nawet w piłkę...

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki