Niektórzy dziennikarze stali się rzecznikami prasowymi partii

2009-08-24 3:00

W dyskusji o relacjach między mediami a światem polityki dziś głos Stefana Bratkowskiego, honorowego prezesa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich

"Super Express": - W związku z łagodnym potraktowaniem rządu przez media przy okazji wydarzeń w stoczni i w armii, przeprowadziliśmy dyskusję, w której profesorowie Krasnodębski i Krzemiński oraz red. Żakowski zastanawiali się nad wypełnianiem przez dziennikarzy swojej funkcji kontrolnej. Jaka jest pańska opinia?

Stefan Bratkowski: - Spójrzmy, co w ogóle stało się z mediami. Dziennikarze stali się członkami klasy politycznej. I biorąc aktywny udział w życiu politycznym, nie są zdolni wypełniać swoich funkcji. Widząc różnych kolegów w telewizji, niemal zawsze wiem, co powiedzą. Zamiast reprezentować opinię publiczną, stali się rzecznikami prasowymi partii. I to akurat najmniej dotyczy sympatii środowiska do PO i Tuska. Za swych rządów PiS objawiło się jako partia antyinteligencka, stąd i antypatie. Mimo to nikt nie spróbował odsłonić sprawy najścia na dom Barbary Blidy. Co z tymi odciskami palców na broni, którą miała się zastrzelić? A sprawa Leppera? Trudno go szanować, ale jak doszło do chorej sytuacji, w której tworzono korupcję, zamiast ją ścigać?

- Red. Żakowski stwierdził, że sytuacja kredytu i sympatii dla władzy jest do pewnego stopnia naturalna.

- Problem jest znacznie głębszy niż sympatia. Rolom i ambicjom politycznym sprzyja łatwizna. Teatr polityki jest najłatwiejszym forum poszukiwania informacji. Cóż za problem pojechać do Sejmu i złapać kogoś, by ponarzekał na przeciwników? Jako rozmówców zaprasza się nie tych, którzy mają coś do powiedzenia jako przywódcy, ale takich, o których wiadomo, że przyjdą popajacować. Tworzy się postacie polityczne z osób prawie zerowego znaczenia, byle wyrazistych, jak w swoim czasie z Leppera, tworzy się więc rzeczywistość polityczną - co to ma wspólnego z obserwacją i kontrolą polityków? Niektórzy nasi koledzy nie tyko wyolbrzymiają takie kłótnie i skandale, ale wręcz je aranżują! I owszem, doraźnie może to być zabawne, ale nie ma nic wspólnego z funkcją zawodu. Obserwuję nasze telewizje i np. TVN24 zatraca charakter telewizji informacyjnej, choć tak się reklamuje. Nie byłoby jej, gdyby nie zdarzały się nieszczęścia. Boją się ryzykować "słupkami", boją się wykraczać poza doraźne, tanie sensacje. Ale być może oni sami odkryją, że nie warto tracić marki…

- Ma pan na myśli pogłębione analizy, reportaż?

- Wiele dziedzin. Zwróćmy uwagę, że w epoce największych przemian naukowo-technicznych w ogóle zanikła tematyka popularnonaukowa. W czasach olbrzymich przemian w całym kraju w ogóle zanikł reportaż. Nie ma naprawdę dobrego wywiadu. Problemem jest zanik specjalizacji. Każdy może o wszystkim, byle szybko. I może byle jak. Mam wspaniałych kolegów, takich jak Wojciech Łuczak, Tomasz Hybki czy Krzysztof Boruc. Wiem, że pisząc o uzbrojeniu, znają się na tym lepiej niż wielu ludzi w armii. Ale to zanika. Nawet w dziedzinie informacji i opinii nie wiemy niczego o wielu podstawowych dziedzinach życia! Czy zauważył pan, poza reportażem Ryszardy Sochy w "Polityce", jakiś tekst opisujący światowe rynki żeglugowe, kto pływa, gdzie, jakie są nisze dla produkcji stoczniowej? Czytelnicy nie mają szansy dowiedzieć się o tym, bo tematu nie zna sam dziennikarz. Nie wie, że są jacyś eksperci, że bez nich nie ma przyszłości stoczni.

- "Super Express" zamieścił rozmowę z ekspertem Lloyd's Register-Fairplay o sytuacji na rynkach stoczniowych i tym, co w najbliż-szych latach będzie opłacalne.

- I dlatego jestem optymistą. Już to, że tabloidy chcą rozmawiać o czymś ważnym, jest szalenie pozytywnym sygnałem. Inicjujecie dyskusję, w której bierze udział prof. Krzemiński. To dla mnie wydarzenie - uczony, i to bez opcji partyjnych! Ale robicie to jedni z pierwszych i dopiero po pewnym czasie. Po odzyskaniu niepodległości byliśmy zachwyceni już tym, że mamy wolne media. To wystarczało. Coś się jednak zmienia i zmieni się także w telewizji. Przychodzi rewolucja techniczna w mediach, Internet, cyfryzacja. Nowe pola konkurencji. A i widzom znudzą się pyskówki polityków.

Stefan Bratkowski

Publicysta i pisarz, honorowy prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, dziennikarz portalu "Studio Opinii" www.studioopinii.pl

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki